W zespole Williamsa panuje przekonanie, że obecny model jest lepszy od poprzednika, ale opóźnienia w składaniu maszyny oraz niepełny program testowy doprowadziły do tego, że wydobycie pełni potencjału z FW42 zajmie kilka miesięcy.
Przy okazji kwalifikacji w Australii George Russell sugerował nawet, że ekipie udało się odkryć "sedno problemu", a podobne opinie później wygłaszał Robert Kubica. Dziennikarz Scott Mitchell uważa, że przyczyną kłopotów brytyjskiej stajni może być źle rozłożona masa samochodu.
Czytaj także: Helmut Marko jak zwykle miał rację
- Chociaż samochód nie ma ogólnej siły docisku, to jest chociaż bazą do pracy. Problem Williamsa wyraźnie polega na czymś więcej niż aerodynamice. Komentarze Russella i Kubicy o zachowaniu samochodu przy małej ilości paliwa oraz większa strata do rywali w kwalifikacjach niż wyścigu, wskazują na kłopoty związane z masą pojazdu. Nie byłoby to zaskoczeniem - przekazał dziennikarz "Autosportu".
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Szanse Roberta Kubicy w zespole Williamsa? Musimy zejść na ziemię
Mitchell zwrócił uwagę na fakt, że podobny problem dotyczył już poprzedniego modelu FW41. - To byłaby kontynuacja problemu, jaki powstał pod wodzą Lowe'a. Brytyjczyk skonstruował w minionym sezonie "pulchny" samochód, mający na dodatek problemy z układem chłodzenia - dodał.
Brytyjczyk dość krytycznie ocenia ostatnie efekty rządów Paddy'ego Lowe'a w Williamsie i uważa, że jego odejście ze stanowiska dyrektora technicznego może wyjść firmie na dobre. - Upadek Williamsa od momentu zatrudnienia Lowe'a jest zdumiewający. Jego pierwsze potknięcie jako dyrektora technicznego doprowadziło do powstania wolnego i nieprzewidywalnego modelu FW41. Ta maszyna wysłała ekipę na dno F1 po raz pierwszy w historii. Wprawdzie Lowe'a nie było w Australii, ale ostatni wyścig pokazał, że jego drugie podejście do konstrukcji samochodu było jeszcze gorsze - stwierdził Mitchell.
Russell w Australii mówił o tym, że zespół będzie potrzebować co najmniej dwóch miesięcy, by wyjść na prostą i naprawić problemy związane z modelem FW42. Dlatego pojawiają się głosy, że zespół powinien w tym momencie skupić się na pracy pod kątem 2020 roku.
- Williams będzie musiał poświęcić wiele godzin, aby naprawić błędy. To nie znaczy, że ma odpuścić sezon 2019. Musi się przygotować na świat bez Lowe'a, przeprowadzić analizę wydarzeń. Tak, aby nie powtórzyły się sytuacje z ostatniego okresu. To brzmi jakbyśmy cofnęli się do roku 2018, ale tym razem ekipa może też przejrzeć dokładnie strukturę techniczną - wskazał Mitchell.
Gdy w zeszłym roku z zespołu odchodzili kolejni ludzie, rosła pozycja Lowe'a, bo Williams nie kontraktował nowych pracowników. Być może jest to szansa dla Douga McKiernana, który odpowiada za kwestie aerodynamiki w fabryce w Grove. To on zarządza teraz młodym personelem.
Czytaj także: Mercedes dokonał inspekcji samochodu Hamiltona
Przykładem dla głównego inżyniera Williamsa powinien być Mattia Binotto, który spędził w Ferrari ćwierć wieku. Włoch dopiero w 2016 roku doczekał się prawdziwej szansy, gdy jako dyrektor techniczny zaczął wprowadzać zmiany, które pozwoliły zmniejszyć dystans do Mercedesa. W efekcie Włoch awansował na stanowisko szefa zespołu.
- Williams ma w swoich szeregach utalentowanych ludzi, ale potrzebuje kierunku. Zespół nie znalazł następcy głównego projektanta Eda Wooda, nie zakontraktował nikogo w miejsce dyrektora ds. osiągów Roba Smedleya. Nie możemy być pewni, że w obecnej formie ekipa odpowiednio trafi z dopasowaniem się do przepisów na rok 2021 - stwierdził Mitchell.
W tej sytuacji jedynym wyjściem dla Williamsa wydaje się być szybkie rozpoczęcie prac pod kątem sezonu 2020. - Logicznym krokiem dla Williamsa byłoby połączenie pracy jaką wykonał w celu poprawy tegorocznej maszyny z projektem na rok 2020. Zespół powinien wykorzystać bieżący sezon jako wydłużony okres testowy, jako wspólny projekt na lata 2019-2020 - podsumował dziennikarz "Autosportu".
Niektórzy mówią kawały o teściowej ;)