Kibice od kilku lat narzekają na coraz mniejszą liczbę mijanek w Formule 1. Zauważają to także władzę królowej motorsportu oraz szefowie ekip. Franz Tost uważa, że powód spadku atrakcyjności wyścigów jest bardzo prosty. - Cały czas walczymy o szybsze bolidy. Szkoda tylko, że ich wzrastające osiągi zauważają tylko kierowcy - powiedział.
- Mamy zbyt dużą siłę docisku. Oznacza to rewelacyjną prędkość w zakrętach. Niestety, auta nie mogą nawet jechać jeden za drugim, bo pojazd z tyłu atakuje niewłaściwy strumień powietrza. Jak w tej sytuacji można kogokolwiek wyprzedzić? Szefowie FIA czy F1 to doświadczeni ludzie, doskonale wiedzą, co powinniśmy zrobić - wyjaśnił.
Franz Tost jest przekonany, że zmniejszenie siły docisku rozwiązałoby problem. - Musimy zmniejszyć ją o jakieś 40-50 proc. Dzięki temu bolidy mogłyby być znacznie szybsze na prostych, a to podnosi szansę na mijanki. Umożliwia też jazdę jeden za drugim w zakręcie. Co więcej, wprowadzenie odpowiednich przepisów byłoby łatwe - zauważył szef Toro Rosso.
Austriak zaznaczył jednocześnie, że ewentualne zmiany z pewnością próbowałyby zablokować duże i bogate zespoły. - To logiczne. Dzięki obecnym przepisom zyskują i są z przodu. Jeśli chcesz coś zmieniać, to pamiętaj, nigdy nie pytaj teamów o zdanie - zakończył.
Władze Formuły 1 wprowadziły już zmiany dotyczące aerodynamiki. Zaczną one obowiązywać od sezonu 2019. Niestety, pierwsze doniesienia zespołów nie pozostawiają złudzeń. Ekipy znalazły już rozwiązania, które mimo zmian przepisów pozwolą na zachowanie obecnej siły docisku. W związku z tym trudno spodziewać się wielkiej rewolucji.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar. Paweł Fajdek będzie jak... Adam Małysz? Mistrz świata chciałby sprawdzić się w zmaganiach