Wraz z Grand Prix Niemiec rozpoczął się dramat Sebastiana Vettela. Na Hockenheim kierowca Ferrari popełnił błąd na prowadzeniu i odpadł z rywalizacji, oddając zwycięstwo i prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata Lewisowi Hamiltonowi. Od tego momentu 31-latek zaczął się coraz częściej mylić i przekreślił swoje szanse na tytuł mistrzowski.
Wprawdzie Ferrari wygrało ostatni wyścig F1 w Austin, ale dokonał tego Kimi Raikkonen. Fin wykorzystał okazję, by stanąć w obronie kolegi z zespołu.
- Nie wiem, czy Sebastian popełnił w tym roku wiele błędów. W Niemczech wypadł z toru, ale warunki były zdradzieckie z powodu opadów deszczu. Nie jestem przekonany, czy to wszystko podyktowało ciąg dalszy wydarzeń. Zawsze znajdą się ludzie, którzy wskażą coś palcem i powiedzą "dlatego nie wygrał" - powiedział 39-latek.
Zdaniem Raikkonena, analizowanie błędów Vettela z ostatnich wyścigów nie ma większego sensu. - Można wskazać tysiące powodów, które mają wpływ na ostateczny wynik. Bardzo łatwo powiedzieć, że w danej sytuacji można było zrobić to, że można było uniknąć tamtego. Można nawet spojrzeć dziesięć lat wstecz i stwierdzić, że gdybyś się zachował inaczej, to wygrałbyś. Jednak to nie ma większego sensu - dodał doświadczony kierowca.
Prawdopodobna porażka Vettela w rywalizacji z Hamiltonem oznacza, że Raikkonen nadal pozostaje ostatnim kierowcą, który świętował tytuł z ekipą z Maranello. - Nie myślę o tym. Przyjdzie taki dzień, gdy zakończę karierę. Wtedy zacznę się cieszyć z tego, że był taki dzień, gdy wspólnie z Ferrari świętowałem tytuł. Jednak w żadnym momencie nie ma u mnie myślenia "wow, jestem ostatnim mistrzem w historii Ferrari". Ludzie lubią o tym mówić, ale tak się po prostu ułożyło życie. Zobaczymy, co się wydarzy w przyszłym roku - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Hołowczyc o sytuacji Roberta Kubicy: To może być dla niego szansa