W ostatnich dniach doszło do słownej wojenki pomiędzy przedstawicielami McLarena a Toro Rosso. Zespół z Woking w czwartek poinformował, że James Key objął funkcję dyrektora technicznego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 46-latek ma ważną umowę z dotychczasowym pracodawcą i to aż do końca sezonu 2020.
- McLaren trochę sobie na niego poczeka - zapowiedział Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu, który nie ukrywał złości w związku z działaniem Brytyjczyków.
Przedstawiciele McLarena zapewniają jednak, że mają plan na wcześniejsze pozyskanie Keya. - Zatrudniliśmy Jamesa i zostanie on naszym dyrektorem technicznym. Myślę, że Red Bull i Toro Rosso są zdenerwowani, bo tracą ogromny talent. Uważam, że to jeden z lepszych speców w kwestiach technicznych w F1. Dlatego cieszymy się, że dołączy do nas w odpowiednim momencie - powiedział Zak Brown, szef zespołu z Woking.
Brown podkreślił, że w F1 nie ma kontraktów, których nie da się rozwiązać i jest przekonany, że ostatecznie Key trafi do jego zespołu. - W naszym świecie mamy pewne sposoby, by poradzić sobie z tą sytuacją. Mamy pewien plan. Oczywiście, wiedzieliśmy jak wygląda kontrakt Jamesa, więc nie ma z naszej strony żadnych nerwowych ruchów. Jak już mówiłem wcześniej, przechodzimy przez proces restrukturyzacji, zatrudniamy nowych pracowników. Jeszcze nie zakończyliśmy tego etapu. Dyskutujemy nad różnymi opcjami i działamy według planu, który sobie zakreśliliśmy - dodał szef McLarena.
Media spekulują, że w zamian za wcześniejsze zwolnienie Keya z kontraktu, McLaren może oddać ekipie z Faenzy 18-letniego Lando Norris. Marko wyśmiał jednak te plotki. Doradca Red Bulla zdradził, że klauzula w kontrakcie młodego Brytyjczyka sprawia, że będzie on wolny na rynku po 30 września, jeśli McLaren nie zaoferuje mu miejsca w F1 w sezonie 2019.
ZOBACZ WIDEO Mamy nagranie z historycznego zjazdu Bargiela. Te ujęcia zapierają dech w piersiach!