Tegoroczny samochód Haasa jest na tyle udaną konstrukcją, że niewielki zespół miał spore szanse na zajęcie czwartego miejsca w klasyfikacji konstruktorów. Misja może się jednak zakończyć niepowodzeniem, bo sporo do życzenia pozostawiają występy Romaina Grosjeana.
Amerykańska ekipa do tej pory zgromadziła 51 punktów, z czego aż 39 to zasługa Kevina Magnussena. Duńczykowi przytrafiają się błędy, ale mimo wszystko potrafi regularnie kończyć wyścigi w czołowej dziesiątce. Tego samego nie można powiedzieć o Grosjeanie. Francuz zaskoczył na plus jedynie w Austrii, gdzie dojechał do mety na czwartej pozycji.
Jednak już w kolejnym wyścigu na Silverstone zobaczyliśmy obrazki, które są tak charakterystyczne dla 32-latka. W piątkowym treningu kierowca Haasa wyleciał z toru, zaś w wyścigu najpierw zderzył się z Magnussenem, by zakończyć rywalizację poza torem po zderzeniu z Carlosem Sainzem.
- To nie jest nowicjusz, a wytrawny gracz w Formule 1. Dla 32-latka to przecież ósmy sezon w tym sporcie. Bezpowrotnie stracił ogromną szansę na sukcesy - stwierdza Mark Hughes, jeden z bardziej cenionych dziennikarzy w padoku F1.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: takiej akcji nie widzieliście. Zupełny "odlot"
Najlepszy w karierze Grosjeana był sezon 2013, gdy reprezentował barwy Lotusa. Wtedy kilkukrotnie oglądaliśmy go na podium. - Gdyby w odpowiednim momencie otrzymał najlepszy samochód, to trajektoria jego kariery wyglądałaby inaczej - dodaje Hughes.
W roku 2016 francuski kierowca zaufał nowo powstałemu Haasowi. Wiedział, że Amerykanie będą korzystać z silników Ferrari i dobre występy w barwach tego zespołu miały mu pomóc w spełnieniu marzenia jakim był kontrakt w stajni z Maranello.
- Haas to maleńki zespół, działa w oparciu o inny model niż pozostałe ekipy, z jakimi Grosjean miał doświadczenia. Nie ma tam takiego wsparcia inżynierów, a on często potrzebował ich pomocy, bo miał problemy ze swoim agresywnym wchodzeniem w zakręty. Stracił dwa sezony na to, by uporać się z kłopotami z hamulcami. One nie pozwalały mu prowadzić samochodu w sposób naturalny. Grosjean na pewno nie jest kierowcą, który potrafi się dopasować do ograniczeń samochodu. Gdy coś się nie dzieje po jego myśli, to zaczynają się wylewać wszystkie jego frustracje - analizuje brytyjski dziennikarz.
Potwierdzeniem słów Hughesa są jego tegoroczne występy. W Azerbejdżanie rozbił się jadąc za samochodem bezpieczeństwa, bo popełnił błąd przy rozgrzewaniu opon. W Hiszpanii próbował uniknąć kontaktu z Magnussenem, co doprowadziło do wykręcenia efektownego "bączka" i wypadnięcia z toru.
Bezproblemowy weekend zanotował dopiero w Austrii, gdzie razem z Magnussenem wykręcili najlepszy wynik w historii Haasa. - Czy to były zawody, które pozwoliły mu się odbudować i przywrócić spokój? Zdecydowanie nie. Pokazał to wyścig na Silverstone. Wystarczyło zobaczyć Gunthera Steinera. Na twarzy szefa Haasa rysowało się "co ja mam do cholery zrobić z tym gościem?" - ocenia Hughes.
Kontrakt Grosjeana z Haasem wygasa po zakończeniu obecnego sezonu. Szefowie amerykańskiej ekipy kilkukrotnie już zapewniali, że decyzję w sprawie jego przyszłości podejmą podczas przerwy wakacyjnej. Hughes obawia się, że Steiner stracił cierpliwość do 32-latka. - Grosjean stracił szansę na wielką karierę w F1. Jeśli nie odwróci obecnego trendu, to może się okazać, że w jego przypadku to koniec jakiejkolwiek kariery w F1 - kończy dziennikarz "Motorsport Magazine".