Honda przygotowała poprawiony silnik na ostatnie Grand Prix Kanady, ale doszło w nim do usterki i ostatecznie podczas kwalifikacji Pierre Gasly korzystał z maszyny w starej specyfikacji. Ponieważ Francuz miał startować z odległej 16. pozycji na torze w Montrealu, to ostatecznie Toro Rosso wymieniło u niego jednostkę napędową. Oznaczało to dla 22-latka przesunięcie na ostatnie pole startowe.
- Naciskałem na wszystkich w zespole, z szefem Franzem Tostem na czele, by dostać nowy silnik. Mówiłem im, że wyścig w Kanadzie i tak będzie trudny dla nas, że lepiej pogodzić się z karą w Montrealu niż we Francji. Bo tam start z końca stawki byłby dla nas większym problemem - ocenił Gasly.
Ostatecznie młody kierowca dojechał do mety w kanadyjskim wyścigu na 11. pozycji i nie zdobył punktów. Gdyby nie zdecydował się na wymianę silnika, to prawdopodobnie byłoby inaczej. Francuz broni jednak swojej decyzji.
- To dla mnie pierwszy wyścig domowy w karierze. I to w dodatku na torze, który bardzo lubię. Chcę tam osiągnąć jak najlepszy wynik. Biorąc pod uwagę ostatnie aktualizacje w silniku, jeśli będziemy mieć dobre ustawienia samochodu, to możemy się spodziewać dobrego rezultatu we Francji - dodał Gasly.
Francuski kierowca jest zadowolony z ostatnich efektów pracy Hondy. Gasly uważa, że gdy tylko w kalendarzu nadejdą tory bardziej sprzyjające charakterystyce samochodu Toro Rosso, zespół z Faenzy może zaskoczyć swoimi wynikami wielu ekspertów.
- Zdecydowanie nasza jednostka napędowa jest dobra. W Kanadzie nasze podwozie nie dostosowało się do poziomu, szczególnie w porównaniu do Monako (Gasly zajął tam siódme miejsce - dop. aut.). Po prostu, nasz samochód nie współgra z torem w Kanadzie. Jeśli uda nam się nieco poprawić jego osiągi, to będziemy mieć spore szanse, by regularnie pojawiać się w okolicach czołowej dziesiątki - podsumował Gasly.
ZOBACZ WIDEO Trwa zamieszanie w reprezentacji Hiszpanii. "To wygląda jak bananowa republika"