Liberty Media, właściciel Formuły 1, chce drastycznych zmian w królowej motorsportu począwszy od sezonu 2021. Amerykanie liczą, że uda im się przekonać zespoły do znacznego cięcia kosztów. Zgodnie z planem przedstawionym przy okazji Grand Prix Bahrajnu, ekipy miałyby do wydania ledwie 150 mln dolarów.
Orędownikiem tego pomysłu jest Romain Grosjean. Kierowca Haasa jest zdania, że królowa motorsportu powinna czerpać wzorce z MotoGP. Wprowadzone tam w ostatnich latach zmiany regulaminowe doprowadziły do wyrównania stawki. W efekcie zwycięstwa zaczęli odnosić również przedstawiciele ekip prywatnych, co jest nie do pomyślenia w F1.
- Popieram całym sercem pomysł z wprowadzeniem limitu wydatków. Jestem wielkim fanem MotoGP i wystarczy popatrzeć na układ w tamtejszych mistrzostwach. Pierwszy jest Crutchlow, trzeci jest Zarco. Obaj są związani z zespołami prywatnymi. To niesamowite, że w MotoGP w każdym wyścigu zwycięstwo może odnieść inny zawodnik - stwierdził Grosjean.
W F1 jest znacznie gorzej pod tym względem. Od sezonu 2013 z wygranych w królowej motorsportu cieszyli się jedynie kierowcy trzech największych ekip - Mercedesa, Ferrari oraz Red Bull Racing. Na dodatek, w zeszłym roku tylko raz oglądaliśmy na podium kogoś spoza wielkiej trójki. Miało to miejsce w Baku, gdzie trzecie miejsce zajął Lance Stroll z Williamsa.
ZOBACZ WIDEO Pogodowy kataklizm podczas testów F1. Kubica zadowolony ze swojej roli w Williamsie
- Chciałbym w Formule 1 zobaczyć sytuację podobną do tej z MotoGP. Fajnie byłoby, gdyby raz wygrywał Mercedes, potem Ferrari czy Red Bull, a kolejne wyścigi padały łupem Force India czy Haasa - dodał francuski kierowca.
Grosjean nie ukrywa, że wprowadzenie nowych przepisów pozytywnie wpłynęłoby na zainteresowanie Formułą 1. - To byłoby dobre widowisko, gdyby trudno było przewidzieć kto wygra dany wyścig. Ludzie chcą oglądać wyścigi, jeśli wiedzą, że czekają ich emocje aż do ostatniego okrążenia - zakończył.