Przed laty Marc Surer ścigał się w Formule 1. Szwajcar zadebiutował w królowej motorsportu 9 września 1979 roku, wtedy też został mistrzem Europy w Formule 2. W elicie wielkiej furory nigdy jednak nie zrobił. Nie wygrał ani jednego wyścigu. Najwyżej sklasyfikowany był na koniec sezonu 1985, kiedy to zajął trzynastą pozycję.
Kluczowe dla kariery szwajcarskiego kierowcy były wydarzenia z Rajdu Hesji, do którego zgłosił się w roku 1986. Prowadzony przez niego Ford RS2000 wyleciał z trasy przy wejściu w zakręt i uderzył w drzewo. Samochód eksplodował, śmierć na miejscu poniósł pilot Surera - Michel Wyder.
Surer doznał rozległych obrażeń wewnętrznych, mocno ucierpiały też jego nogi. Z tego powodu nigdy nie udało mu się powrócić do ścigania na najwyższym poziomie. - Zajęło mi sporo czasu, aby powrócić do normalnego życia. Było dla mnie jasne, że nie jestem już w stu procentach sprawny. Jednak rywalizowałem z najlepszymi kierowcami na świecie, więc postanowiłem przeprowadzić specjalny test z zespołem Arrows. Byłem wystarczająco szybki, aby powrócić do wyścigów. Powiedziałem sobie jednak, że mam pewne problemy i nie chcę tego - powiedział 66-latek na łamach "Speedweeka".
Przypadek Surera można porównać do Roberta Kubicy. Polak, będąc w okresie najlepszym dla kierowcy, miał wypadek w Ronde di Andorra. O ile Szwajcar musiał się przez wiele miesięcy zmagać z rehabilitacja kontuzjowanych nóg, o tyle krakowianin uszkodził prawe ramię. - Nie widzę żadnej różnicy. Dla mnie problemem było przełożenie nóg, z pedału gazu na hamulec. W przypadku Kubicy chodzi o to, jak szybko będzie obsługiwać kierownicę. W F1 rywalizujesz z najszybszymi kierowcami na świecie i musisz być w szczytowej formie - dodał Surer.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica może liczyć na wsparcie polskich kibiców. Wyjątkowa flaga debiutuje w Abu Zabi
W najbliższy wtorek i środę Kubica będzie testować samochód Williamsa na torze Yas Marina w Abu Zabi. Próbne jazdy Polaka mogą zadecydować o jego przyszłości i podpisaniu kontraktu na sezon 2018. - FIA musi zaufać Williamsowi. Jeśli Brytyjczycy są przekonani do Roberta, to FIA musi to zaakceptować. Słyszałem, że latem Kubica zdał test sprawnościowy i szybko wyszedł z samochodu. W przyszłym roku będziemy mieć jednak system Halo, więc pytanie jak sobie z tym poradzi. Może FIA powinna wprowadzić jakiś specjalny test w tym przypadku - ocenił Surer.
W padoku F1 sporo mówi się jednak o tym, że niektórzy kierowcy mają wątpliwości, co do formy fizycznej Polaka i tego czy będzie on w stanie wystarczająco szybko reagować na wydarzenia na torze. - Nie będę wymieniać nazwisk, ale słyszałem takie obawy. Kierowcy mogą w tym wszystkim wywierać największą presję. Jeśli zaprotestują i powiedzą "nie chcemy Kubicy, bo nie czujemy się bezpiecznie", to FIA będzie musiała zareagować - skomentował sytuację Szwajcar.
Polak odbył jednak w tym roku szereg testów. Dwukrotnie sprawdzał się za kierownicą modelu Renault E20 z 2012 roku, po czym został zaproszony na testy na Hungaroringu. Na Węgrzech pokonał 142 okrążenia najnowszym samochodem R. S. 17. Gdy zainteresował się nim Williams, 32-latek dwa razy jeździł pojazdem FW36 z sezonu 2014.
- Podzielam obawy innych kierowców, bo jeżdżąc samotnie na testach pewnych rzeczy się nie sprawdzi. Inaczej jest, gdy trzeba jechać w grupie i reagować na sytuacje na torze. Śledziłem wyniki Roberta w rajdach i w niemal każdym miał jakiś wypadek. Tak wysoki wskaźnik kolizji przypisuję temu, że wcześniej czy później dochodzi do jakiejś sytuacji, w której nie można zareagować odpowiednio szybko. Te wypadki powinny dawać do myślenia - stwierdził były kierowca z Szwajcarii.
Powrót Kubicy do F1 budzi ogromne zainteresowanie mediów. Surer wyklucza jednak możliwość, w której Liberty Media będzie naciskać na którykolwiek z zespołów, aby zakontraktował Polaka ze względu na marketing. - Nawet sobie tego nie wyobrażam. Kubica ma bezsporny talent, a dochodzi jeszcze kwestia pieniędzy, jakie Williams może otrzymać dzięki Grupie Lotos. To jest kluczowe. Williams nie uniknął wątpliwości, co do formy Kubicy. Do tej pory byli bardzo ostrożni przy każdym ruchu. Koniec końców, Paddy Lowe to tylko człowiek. To on podejmuje decyzję i musi być logiczna i pragmatyczna, nie może kierować się uczuciami - dodał Surer.
Pomimo wielu wątpliwości, Surer jest pewny, że w przyszłym roku Polaka z powrotem zobaczymy w elitarnym gronie kierowców F1. - Będzie na starcie do Grand Prix Australii. Nie będę jednak zaskoczony, jeśli w trakcie sezonu dojdzie do zmiany w składzie. Williams nie ma nic do stracenia. Jeśli po kilku wyścigach okaże się, że pomysł nie zadziałał, to nikt nie zawiesi im pętli na szyi. Już na zawsze pozostaną zespołem, który dał Kubicy drugą szansę, szansę powrotu. Jego historia będzie wielką rzeczą dla Williamsa, sponsorów i całej F1. Bez względu na to jak się skończy - podsumował Szwajcar.