Haas F1 Team pojawił się w Formule 1 w 2016 roku. Amerykański zespół rok wcześniej uzyskał licencję uprawniającą do startów w królowej motosportu. Inżynierowie nowo powstałego teamu mieli więc spory zapas czasu, by przygotować się do pierwszej kampanii, zakończonej skromnym sukcesem.
Sezon 2016 stajnia z Kalifornii ukończyła na 8. miejscu w zestawieniu konstruktorów przed bardziej doświadczonymi Renault i Sauberem, z najlepszą piątą pozycją na mecie GP Bahrajnu. W tegorocznej rywalizacji na dwa wyścigi przed końcem sezonu Haas zajmuje identyczne lokatę, lecz nie jest to już powód do dumy, jako, że zespół nie dokonał znacznych postępów.
- Wyniki jakie uzyskiwaliśmy nie są współmierne do sprzętu jaki posiadamy - bronił się właściciel stajni, Gene Haas. - W naszym przypadku wiele sprowadza się jednak do procesu uczenia się, uporządkowania wszystkich parametrów takich jak hamulce czy zużycie opon.
Dla Haas, który punktował w większości tegorocznych wyścigów najważniejszym celem pozostaje wciąż walka o "mniejsze punkty" zarezerwowane z puli dla kierowców drugiej dziesiątki. Amerykanie ani myślą jednak o wyższych lokatach.
ZOBACZ WIDEO Nico Rosberg: Wsparcie całego kraju jest bardzo ważne dla powrotu Kubicy do Formuły 1 [ZDJĘCIA ELEVEN]
- Zwycięstwa nie są nawet czymś co jest w zakresie tego, gdzie się znajdujemy. My po prostu uczestniczymy w wyścigach. Jedynym sposobem na naszą wygraną byłby taki rodzaj katastrofy, który sprawi, że z zawodów zostanie wyeliminowanych wielu kierowców - stwierdził Haas.
Amerykański biznesmen przyznał w jakim okresie nowy zespół F1 może w ogóle myśleć o wygrywaniu oraz zdradził, że założył sobie konkretny plan dla swojego projektu, który w przypadku niepowodzenia może zakończyć się wycofaniem z F1.
- Uważam, że jeśli po pięciu latach będziemy dalej z tyłu stawki, a nie tam gdzie chcielibyśmy być, to będziemy musieli ponownie przemyśleć czy chcemy dalej konkurować w F1 - powiedział Haas. - Być może w ciągu pięciu lat regulamin zmieni się na tyle, że pozwoli nam on znaleźć się w gronie zespołów środka stawki. Samochód byłby bardziej konkurencyjny niż dziś, a to pierwszy krok w drodze do awansu w hierarchii F1. Sądzę, że w ciągu 10 lat powinniśmy mieć możliwość wygrania wyścigu. Jeśli się nie uda, to można powiedzieć, że zawiedliśmy - podsumował.