Łukasz Kuczera: Nico Rosberg przestraszył się Lewisa Hamiltona (komentarz)

PAP/EPA
PAP/EPA

Decyzja Nico Rosberga o zakończeniu kariery była szokiem dla całego środowiska Formuły 1. Najmocniej ucieszył się z niej Lewis Hamilton, któremu ubył najgroźniejszy konkurent w walce o tytuł mistrzowski w sezonie 2017.

Lewis Hamilton oraz Nico Rosberg startowali wspólnie w Mercedesie od sezonu 2013. Brytyjczyk od razu pokazał Niemcowi kto rządzi w zespole. Już w pierwszym roku wspólnych startów, Hamilton zakończył sezon na wyższej pozycji. Potem nadszedł okres dominacji brytyjskiego kierowcy, który zgarniał tytuły mistrzowskie w sezonach 2014-2015.

Przełamanie nastąpiło w tym roku. Rosberg punktował regularnie, unikał błędów i wywalczył pierwsze w karierze mistrzostwo w F1. Najprawdopodobniej, jedyne. Miał przy tym jednak sporo szczęścia, bo gdyby nie awaria bolidu Hamiltona w Malezji, to pewnie Brytyjczyk ponownie świętowałby zdobycie czempionatu. Hamiltonowi jeszcze przed decydującym wyścigiem w Abu Zabi zdarzało się mówić w wywiadach, że nawet jeśli przegra tytuł, to będzie moralnym mistrzem świata. To mogła być taktyka na wytrącenie Niemca z równowagi. Odniosła ona sukces, ale dopiero po wyścigu.

Rosberg, pomimo tytułu mistrzowskiego, nie byłby faworytem do zwycięstwa w sezonie 2017. Byłby nim Hamilton. Niepokorny Brytyjczyk wielokrotnie pokazywał co sądzi o koledze z zespołu, wypominając mu, że jest słabszym kierowcą. Ignorował polecenia zespołu, w Malezji oskarżał nawet własny team o sabotaż. Gdyby Hamilton zaczął wygrywać w przyszłym roku, to Rosberg przy okazji każdego wyścigu musiałby wysłuchiwać kąśliwych uwag. A to, że w zeszłym sezonie wygrał fartownie tytuł, że Hamilton jest lepszy, itd. Pod tym względem Hamilton nigdy nie był poprawny politycznie i zawsze mówił co myśli. Za to ludzie go kochają, albo nienawidzą.

Decyzja Rosberga o zakończeniu kariery to sprytny unik ze strony Niemca, który mógł czuć, że nie powtórzy już wyczynu z sezonu 2016. Został raz mistrzem świata F1, czego wielu się nie udało osiągnąć i starczy. Może odejść w glorii chwały, zapisać się w historii jako jeden z niewielu zawodników, którzy odchodzili z Formuły 1 jako panujący mistrzowie.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat[color=black]

[/color]

Inna sprawa, że swoim postępowaniem Rosberg przyznał rację Hamiltonowi. Jeśli ktoś właśnie zdobywa upragniony tytuł mistrzowski, to powinna budzić się w nim jeszcze większa żądza zwycięstw. W myśl zasady, że tytuł trudno zdobyć, a jeszcze trudniej obronić. Niemiec przestraszył się rywalizacji z Hamiltonem i wolał odpuścić.

Oczywiście, można to ładnie PR-owo opakować w chęć poświęcenia się rodzinie, tylko tego nie kupuję. Jeśli decyzja Rosberga była tak przemyślana, to dlaczego wcześniej przedłużył kontrakt z Mercedesem na kolejny rok? Dlaczego w kontrakcie nie było odpowiednich zapisów na taką sytuację? Dlaczego Niemcy nie byli przygotowani na odejście Rosberga i nagle muszą szukać nowego kierowcy w jego miejsce? Odpowiedź na te pytania zna jedynie 31-latek.

[b]Łukasz Kuczera

[/b]

Źródło artykułu: