Jarosław Wierczuk: Sezon robi się coraz ciekawszy (felieton)

Materiały prasowe / Pirelli
Materiały prasowe / Pirelli

Lewis Hamilton musi odrabiać straty, aby nadal liczyć się w walce o mistrzostwo. Jarosław Wierczuk uważa, że dzięki temu końcówka sezonu będzie dużo ciekawsza niż w poprzednich latach.

Po dramatycznym GP Malezji, gdzie Lewis Hamilton stracił niemal pewne zwycięstwo mistrz świata zdawał sobie sprawę ze swojej niezbyt optymistycznej sytuacji punktowej. Wiedział, że jeśli chce zachować szanse na zdobycie tytułu, od tej chwili musi po prostu wygrywać. Biorąc pod uwagę ostatnie dwa lata można powiedzieć, że role pomiędzy kierowcami Mercedes GP się odwróciły. Od 2014 roku to Nico Rosberg musiał bowiem w końcówce sezonu stawiać wszystko na jedną kartę i nadrabiać coraz mniej realne do zredukowania straty. Hamilton czerpał profity z tego wyraźnego układu sił. Każdy wygrany wyścig, każde zdobyte pole position pogłębiało ogólne przekonanie, iż Hamilton jest po prostu szybszy. Z kolei ja twierdziłem, że w mocno podbramkowych sytuacjach walczy ze stresem niekoniecznie lepiej niż Rosberg. Co więcej uważam, że potrzebuje tego nieformalnego statusu lidera, aby pokazać swoją pełną klasę.

Taką ocenę potwierdza historia, chociażby zdecydowanie trudna współpraca z Fernando Alonso w Mclarenie. Kilkukrotnie oceniałem już, że ta specyficzna wojna psychologiczna nie jest przypadkiem i jest Hamiltonowi bardzo na rękę. Pod względem tej rywalizacji końcówka aktualnego sezonu jest dużo ciekawsza niż ostatnie lata.

Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Raptem kilka wyścigów temu relacja punktowa między Hamiltonem, a Rosbergiem była zupełnie inna. Proszę zwrócić uwagę jakie to miało przełożenie na wyniki. Hamilton nie tylko wygrywał większość wyścigów, w iście spektakularny sposób redukując na przykład początkową przewagę punktową swojego rywala w tym sezonie, ale przeważnie zdobywał również pole position i w sensie czystej prędkości górował nad Rosbergiem. We Włoszech czy w Malezji przewaga w kwalifikacjach nad Niemcem oscylowała w granicach pół sekundy. To jak na identyczny sprzęt bardzo dużo.

A jak było na słynnym Suzuka International Racing Course? Rosberg de facto zdominował cały weekend. Wygrał wszystkie odsłony zarówno wolnych treningów jak i kwalifikacji. Co prawda Q3 oznaczało bardzo wyrównaną walkę, a pole position zostało zdobyte minimalną przewagą, ale po dawnej nietykalności Hamiltona nie było śladu.

A później… był start, niestety prawdopodobnie najgorszy start sezonu i to włączając do tego niezbyt chlubny pokaz Valtteriego Bottasa w Bahrajnie. Hamilton zdławił obroty, popełnił elementarny błąd i przed pierwszym zakrętem spadł na ósme miejsce. W najbardziej decydującym momencie całego weekendu zawiódł czynnik ludzki. Po kilku okrążeniach Hamilton tracił do prowadzącego Rosberga około dziewiętnastu sekund. Jadąc za wolniejszymi samochodami tracił do lidera niemal dwie sekundy na okrążenie. Jednak bardzo szybko wielu kierowców z czołówki zaczęło narzekać na pogarszającą się przyczepność przodu, co jest dość typowe dla Suzuki. Stało się jasne, że żywotność opon będzie decydującym czynnikiem w tym wyścigu. Była to jednocześnie szansa dla Hamiltona. Wśród ekip panowało wyraźne zaskoczenie potwierdzone serią pierwszych pit stopów. Niemal cała czołówka zmieniła opony na twardą mieszankę.

ZOBACZ WIDEO: Oceny Marcina Żewłakowa za mecz z Danią (Źródło: TVP S.A.)

Hamilton momentalnie rozpoznał szansę i… ponownie był w swoim żywiole. Wyprzedzał kolejnych kierowców, a czasy na etapie połowy wyścigu były po prostu sensacyjne. Ani jadący na drugim miejscu Max Verstappen, ani prowadzący wyścig Rosberg nie byli w stanie jechać podobnym tempem. Szarża Hamiltona zaowocowała bardzo szybkim przesunięciem się na trzecią lokatę. Tempo, w jakim Lewis nadrabiał straty było trochę wspomagane przez duże problemy niektórych kierowców z wyprzedzaniem dublowanych zawodników. Narzekała na to regularnie większość czołówki, od Sebastiana Vettela po Verstappena. No cóż, to również jest element specyfiki toru. Przewaga bardzo szybkich, długich zakrętów, wyjątkowo krótkie hamowania utrudniają zmianę pozycji.

Ferrari postawiło wszystko na jedną kartę podejmując ryzykowną decyzję w przypadku Vettela. Na drugim pit stopie założono opony miękkie, aby Niemiec był w stanie wyprzedzić Hamiltona. Niemiec rzeczywiście dysponował nadwyżką przyczepności przez pierwsze kilka okrążeń, ale nie przełożyła się ona na możliwość ataku.

Ostatnie okrążenia oznaczały pasjonujący pojedynek o drugie miejsce pomiędzy Hamiltonem, a Verstappenem, z którego zwycięsko wyszedł ten ostatni. Holender, w typowy dla siebie mocno kontrowersyjny lecz równie skuteczny sposób zablokował próbę ataku przed szykaną wytrącając rywala z rytmu.

Suzuka to kolejny decydujący wyścig w tegorocznych rozgrywkach. Decydujący, a jednocześnie pokazujący ostatnie dwa sezony w pigułce. W GP Japonii widzieliśmy bowiem jak na dłoni dwie strony Lewisa Hamiltona. Widzieliśmy zarówno jeździecki geniusz jak i poważne błędy popełniane pod dużą presją w decydujących momentach.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion
Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Komentarze (1)
avatar
vanhorne
9.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
hamilton jest cienki i bez pomocy zespolu i utrudniania prze niego zycia partnerowi nic nie moze zdzialac, tak bylo w mclarenie z alonso i tak bylo ostanie dwa lata w mercedesie z rosbergiem, m Czytaj całość