Kolejny sezon mistrzostw świata jest traktowany jako ważny punkt na historycznej mapie F1. Sport przejdzie kolejną rewolucję, która ma przyspieszyć samochody o ok. 5 sekund, a przy okazji poprawić ich wygląd.
Zmiany mechaniczne - zwiększenie przyczepności, poszerzenie bolidów i opon oraz większy wpływ aerodynamiki - mają dać efekt, który przyciągnie z powrotem kibiców do F1.
- Poprawa wydajności jest tak duża, że możemy tu mówić o przejściu do innej kategorii - stwierdził Paul Hembery, reprezentujący głównego dostawcę opon dla F1 - Pirelli.
- Porównałbym to do przejścia z GP2 do F1. Będziemy praktycznie mieli F1 plus, w porównaniu do tego, co mamy obecnie - dodał.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Broź: Koszmar, który skończył się happy endem (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Regulamin ma wreszcie utrudnić zawodnikom prowadzenie nowych maszyn. Część środowiska, która narzekała, że samochody stały się zabawkami, które może poprowadzić każdy, nie powinna czuć się zawiedziona, twierdzi Hembery.
- Czasami takie zmiany uwypuklają różnicę między kierowcami - powiedział.
- Zajmie trochę czasu nim przywykną, choć z pewnością przed wejściem do bolidu, zaliczą sesję w symulatorze, by wiedzieć z czym mają do czynienia. (...) Czołowi kierowcy mogą powiedzieć, że dostali to, czego chcą - bardziej wymagających maszyn - dodał.