Lewis Hamilton oraz Nico Rosberg zaczęli wyścig o GP Włoch z ciśnieniem opon, które było poniżej normy ustalonej przez Pirelli. Choć FIA wiedziała o całej sprawie, obaj kierowcy zostali dopuszczeni do wyścigu. Hamilton ukończył go na pierwszym miejscu, a w bolidzie Rosberga wybuchł silnik i Niemiec musiał wycofać się z rywalizacji na trzy okrążenia przed metą.
Po wyścigu sędziowie wezwali do siebie przedstawicieli Mercedesa, a Hamiltonowi groziło nawet wykluczenie z wyników wyścigu. Ostatecznie nie podjęto żadnej decyzji. Dziwił się temu Damon Hill i chce wiedzieć, dlaczego Hamilton i Rosberg kontynuowali wyścig skoro wiadomo było, że w ich oponach ciśnienie jest za niskie odpowiednio o 0,3 PSI i 1,1 PSI poniżej bezpiecznej granicy.
- Jeśli ktoś odpowiada za kontrolowanie ciśnienia w oponach, to zna się na swojej pracy. Pirelli ustaliło bezpieczną granicę, która została złamana. Dlaczego zatem nie wywieszono im czerwonej flagi podczas wyścigu? - pyta Hill w rozmowie z telewizją Sky Sports F1.
- Gdybym był kierowcą i po wyścigu dowiedziałbym się, że ścigałem się w niebezpiecznym bolidzie, to byłbym bardzo zły. Chciałbym też wiedzieć, dlaczego zespół tak postąpił - zakończył.
1) tylko jedno koło miało mniejsze ciśnienie: 0,3 psi
2) pierwszy pomiar był robiony podczas zakładania kół w boksach - było ok
3) drugi pomiar został zrobiony na prosteWięc FIA doszła do wniosku, ze de facto nie doszło do złamania przepisów i nie podjęła żadnych działań. Kto z głosujących za dyskwalifikacja Mercedesa znał te fakty? Zapewne nikt. Ten brak wiedzy jednak nie przeszkodził w wydaniu sądu? Czytaj całość