Valtteri Bottas stracił wyścigowy fotel po sezonie 2024 w ekipie Stake F1 Team, która należy do Audi, ale to wcale nie musi oznaczać, że w ogóle nie będzie się ścigał w królowej motorsportu. Jego szanse na pojawienie się na torze podczas weekendu Formuły 1 mogą być trzykrotnie większe, niż dotąd myśleliśmy.
Doświadczony Fin najpierw wrócił do Mercedesa, którego reprezentował kiedyś wspólnie z Lewisem Hamiltonem. Już nie jako kierowca podstawowy, a rezerwowy. Teraz okazuje się, że tak naprawdę może pełnić tę funkcję jeszcze w dwóch innych ekipach - McLarenie i Williamsie. Każdy z tych teamów korzysta z silników marki spod znaku trójramiennej gwiazdy.
Broniący mistrzowskiego tytułu McLaren ma trzeciego kierowcę w osobie Pato O'Warda, ale ten nie zawsze jest do dyspozycji, ponieważ rywalizuje w amerykańskiej serii IndyCar. Z kolei Williams został bez rezerwowego po odejściu Franco Colapinto do Alpine. Brytyjczykom został jeszcze Luke Browning, lecz zespół ponoć zdaje sobie sprawę, że młody kierowca nie jest gotów do ewentualnego startu, gdyby zaszła taka potrzeba.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
Bottas jest też dobrze znany w Williamsie, bo 35-latek w przeszłości ścigał się i dla tej ekipy. W jej barwach dwanaście lat temu debiutował w F1.
Fin ma w dorobku dwa wicemistrzostwa świata i dziesięć wygranych wyścigów F1, ale w zeszłym roku pierwszy raz zakończył sezon, nie zdobywając ani jednego punktu. W klasyfikacji generalnej kierowców zajął 22. miejsce. Jego zespołowy kolega Guanyu Zhou uzbierał cztery "oczka".
- Pomimo trudności na przestrzeni ostatnich paru lat, wiem że mam jeszcze tyle do zaoferowania F1 - mówił Bottas, kiedy ogłoszono jego ponowny angaż w Mercedesie.
Równocześnie fiński kierowca ma nadzieję na powrót do regularnego ścigania w F1 w sezonie 2026. Bottas spogląda w kierunku Cadillaka, który dołączy do mistrzostw jako dodatkowa ekipa. Amerykański zespół szuka doświadczonego zawodnika, który pomoże w rozwoju bolidu.