Red Bull Racing nie jest już tak dominującą siłą w Formule 1, jak w sezonie 2023, gdy zespół przegrał tylko jeden wyścig. W tym roku "czerwone byki" musiały już dwukrotnie uznać wyższość Ferrari (Australia, Monako) i McLarena (Miami). Były też wyścigi, w których Maxowi Verstappenowi nieco dopisało szczęście i w normalnych warunkach jego wygrana nie byłaby przesądzona (Imola, Kanada).
Z ustaleń "Auto Motor und Sport" wynika, że Red Bull ma pewne podejrzenia względem rywali. W Milton Keynes panuje przekonanie, że McLaren, Ferrari i Mercedes nagle podkręciły tempo dzięki nieregulaminowym przednim skrzydłom w swoich samochodach.
Inżynierowie Red Bull Racing twierdzą, że konkurencja stosuje zbyt elastyczne przednie skrzydła, które zbyt mocno wyginają się w trakcie jazdy i gwarantują lepszy docisk. Zespół miał już napisać do FIA w tej sprawie i poprosił o przyjrzenie się tematowi. Niewykluczone, że już podczas najbliższego GP Hiszpanii komisarze techniczni dokonają dodatkowych pomiarów zakwestionowanych elementów.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Michał Listkiewicz ocenił występ Polaków
"AMuS" zauważył, że wcześniej FIA wzięła pod lupę tylne skrzydło w bolidzie Aston Martina, które było zbyt elastyczne. Następnie światowa federacja wydała nową dyrektywę techniczną, która zaostrzyła standardy testowania tego elementu pod kątem wyginania. Z tego powodu zespół z Silverstone musiał wycofać się z zastosowanego rozwiązania.
Obecnie nie ma jednoznacznych dowodów na to, że McLaren, Ferrari i Mercedes łamią jakiekolwiek przepisy. Może to być jedynie próba Red Bulla, aby wywrzeć presję na rywalach poza torem. Niewykluczone przy tym, że "czerwone byki" po GP Hiszpanii złożą oficjalny protest, jeśli dostrzegą u konkurencji jakieś nieprawidłowości.
Czytaj także:
- Jednak zostanie w F1? Chińscy sponsorzy płacą fortunę
- Wiemy, co zawiodło w aucie Kubicy. "Pozostaje żal"