Singapurskie biuro śledcze poinformowało, że minister transportu Subramaniam Iswaran usłyszał aż 27 zarzutów - dwa dotyczące korupcji, jeden związany z utrudnianiem działań wymiaru sprawiedliwości i 24 dotyczących przyjmowania drogich prezentów w momencie pełnienia funkcji urzędnika państwowego.
Lokalne media określają proces korupcyjny Iswarana sporym ciosem dla Singapuru, gdyż są to pierwsze tak poważne zarzuty dla tamtejszego rządu i w historii Partii Akcji Ludowej. Wpływają też na wizerunek państwa, które pełni niezwykle ważną funkcję na azjatyckim rynku finansowym. "Singapur dotąd słynął z nieskazitelnie czystego rządu" - napisała agencja AP.
Minister transportu w ciągu siedmiu lat (2015-2022) otrzymał łącznie 286 tys. dolarów w formie różnego rodzaju podarunków i korzyści majątkowych. Prezentował mu je Ong Beng Seng, malezyjski potentat rynku nieruchomości i jeden z pomysłodawców organizacji GP Singapuru w Formule 1. Jego majątek szacowany jest na 1,7 mld dolarów. Do zatrzymania Senga doszło w lipcu 2023 roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
Seng opłacał ministra transportu Singapuru, aby ten pomagał mu w rozwijaniu biznesu - chodziło głównie o budowę nowych hoteli i luksusowych pensjonatów. Wśród prezentów znajdowały się pakiety biletów VIP na GP Singapuru, wejściówki na mecze czołowych drużyn angielskiej Premier League i musicale w Wielkiej Brytanii.
Ong, pomimo zatrzymania, pozostaje właścicielem praw do GP Singapuru. Dlatego latem ubiegłego roku spekulowano, że wyścig może wypaść z kalendarza F1 wskutek turbulencji politycznych. Iswaran był z kolei przewodniczącym, a następnie doradcą komitetu organizacyjnego GP Singapuru. Obecnie wydaje się przyszłość zawodów na ulicznym torze Marina Bay pozostaje niezagrożona.
"Odrzucam jakiekolwiek zarzuty skierowane przeciwko mnie. Jestem niewinny i skupię na oczyszczeniu swojego imienia" - oznajmił w krótkim oświadczeniu polityk, który zrezygnował już z funkcji ministra transportu.
Premier Lee Hsien Loong powiedział mediom, że sprawa ministra transportu została potraktowana "z energią i zgodnie z prawem". - Jestem zdeterminowany stać na straży uczciwości partii i rządu. Będę bronił naszej reputacji i przedstawiał dowody na to, że jesteśmy uczciwi i nieprzekupni - oznajmił szef Partii Akcji Ludowej, która rządzi krajem od 1965 roku - momentu uzyskania niepodległości po oddzieleniu się od Malezji.
Czytaj także:
- Porzucił IT dla realizacji marzenia. Zapłacił za to najwyższą cenę
- Ekipa Orlenu zmienia nazwę. Internauci wszystko ujawnili