Psychologiczny cios w Pereza. Czy kierowca Red Bulla się podniesie? [OPINIA]

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez

Monako nie wybacza błędów, zaś tory uliczne są domeną Sergio Pereza. Dlatego błąd w sobotnich kwalifikacjach zabolał Meksykanina podwójnie. W kontekście walki o tytuł, to może być cios, po którym Perez się nie podniesie - pisze Jarosław Wierczuk.

GP Monako to w pewnym sensie symbol dotyczący rywalizacji wewnątrz Red Bull Racing, która w ostatnich miesiącach przybiera zdecydowanie na sile. To właśnie przed rokiem w Monte Carlo, ten konflikt miał swoją genezę. Relacje pomiędzy Maxem Verstappenem a Sergio Perezem do momentu ubiegłorocznego Grand Prix zdawały się być sielankowe.

Geneza konfliktu w Red Bullu

Kontrowersyjny wypadek Pereza w kwalifikacjach na ulicach w Monako nie mógł być przez zespół, a szczególnie przez Verstappena, zinterpretowany inaczej jak celowe działanie. Pozbawiło to Holendra szansy na zdobycie pole position, a więc tym samym w dużej mierze zapewnienie sobie zwycięstwa.

Telemetria nie kłamie i można precyzyjnie odczytać, co Perez robił z kierownicą oraz z gazem, a z tego już czarno na białym wychodzą intencje. Dlatego piszę, że Monako to symbol, bo pogorszenie tych relacji było procesem i to procesem długim. Nie jest tak, że przed Monako było super, a po mieliśmy układ Senna-Prost. Ten weekend był jedynie jakimś punktem zapalnym.

ZOBACZ WIDEO: Radwańska trenowała w Monaco. Tylko spójrz z kim

To, co faktycznie stoi za niemal już teraz alergiczną reakcją Verstappena na Pereza, to wzrost formy tego ostatniego. Ewidentny wzrost. Na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy Meksykanin przeobraził się w swoistego Pereza 2.0. Potwierdza to jego tempo, jak i jego ambicje wyraźnie sugerujące chęć walki o tytuł. Nie są to słowa bez pokrycia, a kierowca z Meksyku wykonał olbrzymią pracę żeby znaleźć się w tym momencie na kwalifikującym go do tego zadania poziomie.

To jest właśnie prawdziwy powód "alergii" Verstappena. Gdyby Perez jeździł tak, jak to robił w 2021 roku, stanowiąc wsparcie dla walczącego o pierwszy tytuł Maxa, ale bez realnej walki, nawet incydent taki jak w Monako wiele by nie zmienił. Przypomnijmy sobie zresztą retorykę Verstappena na temat Pereza z tamtego okresu. Holender wręcz dopingował Meksykanina do podniesienia poprzeczki dla lepszej "wydajności" teamu i obawiam się niestety, że było w tym ziarno hipokryzji, ponieważ paradoksalnie gdy Perez tę poprzeczkę podniósł... efekty widzimy gołym okiem.

Verstappen, moim zdaniem, nie wierzył w to, że Perez jest w stanie taki poziom osiągnąć.

Monako idealne dla Pereza... do czasu

Formuła 1 odwołała ostatni wyścig na włoskiej Imoli, która ze względu na swój charakter była idealna dla Verstappena. Z kolei Monako zdecydowanie bardziej odpowiada Perezowi. Dlatego powódź w regionie Emilia Romagna i wynikająca z niej rezygnacja z wyścigu F1 okazały się trochę pechowe dla Holendra. Nie zmienia to faktu, że decyzja o odwołaniu Grand Prix była jak najbardziej słuszna. 

Kwalifikacje do GP Monako pokazały natomiast, jaką unikalną wartość prezentuje tamtejszy tor. Jest kilka mało wybaczalnych obiektów w kalendarzu, ale tak zaciętej walki i takich emocji jak w trakcie Q3 w Monako nie było już dawno. Przede wszystkim paleta kierowców walczących ramię w ramię o pole position była bez porównania większa niż normalnie. Pojawiał się nie tylko Max Verstappen, nie tylko obaj zawodnicy Ferrari, nawet nie tylko Fernando Alonso, ale również choćby Esteban Ocon, a w czołówce wcześniejszych odsłon był Yuki Tsunoda.

Sergio Perez obecnie znajduje się w trudnym położeniu
Sergio Perez obecnie znajduje się w trudnym położeniu

Zaskoczenie mieliśmy już jednak w Q1 za sprawą błędu i wypadku Sergio Pereza. Błędu bardzo kosztownego, ale takie właśnie jest Monako - niewybaczające. Nikt się po Meksykaninie tego nie spodziewał, szczególnie w otwierającej kwalifikacje sesji. Jest to oznaką poziomu presji, ale sam wypadek, w mojej ocenie to efekt takiego chwilowego spadku koncentracji. Przytrafia się najlepszym, a w tym przypadku odniosłem wrażenie, że powodem był wyjeżdżający z boksów samochód Alpine.

Oczywiście, nie można tu mówić o winie kogokolwiek poza Perezem, ale owe Alpine wystarczyło do chwilowej dezorientacji. Weźmy pod uwagę jak wąski i ciasny jest tor w Monako. Punkty hamowania są absolutnie kluczowe i muszą być bardzo precyzyjne. Taki "wyskakujący z boksów" bolid po prostu na moment zachwiał wizję Pereza i doszło do ewidentnej pomyłki z punktem hamowania. Kierowca Red Bulla hamował za późno i wszedł w zakręt za szybko. Efekt oczywisty.

Ten błąd może okazać się kluczowy dla dalszej dynamiki rywalizacji w Red Bullu. Tory uliczne to przecież domena Pereza, a więc niewykorzystana szansa liczy się jakby podwójnie. Psychologicznie chyba większy cios niż punktowo, bo przecież wystarczy choćby jeden defekt po stronie Verstappena żeby to zbilansować.

Nieoczywisty bohater kwalifikacji 

Jednak dla mnie bohaterem kwalifikacji, poza ewidentnie stalowymi nerwami Verstappena, jest Alonso. Tak zacięcie, do końca walczyć o pole postiion na tak technicznym, wymagającym i niewybaczającym błędów torze, z lepszymi przecież bolidami, zostawiając za sobą choćby oba Ferrari, w wieku ponad 40 lat to coś, co zmienia aktualne status quo w Formule 1. Alonso i jego jazda są zaprzeczeniem obniżającej się średniej wieku w F1.

Niedziela przywitała nas kolejnym całkowicie niepotrzebnym błędem Ferrari, które wydają się być zupełnie niezależne od zmian na pozycji szefa zespołu. Charles Leclerc został przesunięty na szóste pole startowe ze względu na blokowanie Lando Norrisa. Oczywiście o żadnym celowym działaniu nie można tu mówić. To był czysty błąd zespołu, który oprócz podawania wyników po zakończeniu przez Leclerca szybkiego okrążenia, powinien poinformować swojego kierowcę o zbliżającym się samochodzie McLarena. To w Monako kluczowe.

Sam wyścig byłby pewnie procesją, jak często w Monako się zdarza, gdyby nie pogoda. Aura mocno mocno uatrakcyjniła końcówkę wyścigu. W zasadzie już wcześniejszą fazę rywalizacji, bo wiele zespołów czekało z pierwszym pit-stopem na deszcz, wydłużając przejazdy i podejmując ryzyko.

Fernando Alonso znów stanął na podium F1
Fernando Alonso znów stanął na podium F1

Wiadomo, że w Monako trudno o wyprzedzanie, dlatego trzeba mieć naprawdę dużą nadwyżkę prędkości, co m.in. spotęgowało problemy Pereza. Natomiast mimo wszystko mocno mnie zaskoczyło bardzo solidne tempo wyścigowe Alonso i Ocona. Hiszpan musi jeszcze popracować nad tempem w skali całego wyścigu, szczególnie w stosunku do Red Bulla i ekonomiką względem opon. I dokładnie poprawę w tym zakresie Aston Martin zaprezentował. To już nie było przypadkowe, super okrążenie w kwalifikacjach. Podobnie w przypadku Ocona, którego nie byli w stanie wyprzedzić Leclerc, Sainz i Hamilton.

Monako pokazało zatem jakość wyścigów, której czasem brakuje w F1 i tym samym potwierdziło swoją unikalną wartość w kalendarzu. Ściganie, jakie znamy z niższych serii, gdzie kierowca jest zdecydowanie na pierwszym miejscu, a sprzęt bardziej wyrównany.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
- Kierowca Ferrari wściekły na zespół. Ma pretensje o strategię
- "Nie mieliśmy żadnych szans". Alonso brutalnie szczery po GP Monako

Komentarze (0)