Więcej chętnych niż miejsc. Red Bull musi mówić "nie" sponsorom

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Ogromny wzrost zainteresowania F1 sprawia, że do zespołów zgłasza się wiele firm, które chcą się promować poprzez wyścigi. Efekt jest taki, że coraz częściej ekipy muszą mówić "nie". Dowodem na to może być Red Bull Racing.

W tym artykule dowiesz się o:

Serial "Drive to survive" otworzył Formule 1 drogę do nowych kibiców, doprowadził też do ogromnego wzrostu zainteresowania dyscypliną w Stanach Zjednoczonych. Na dodatek nowe przepisy techniczne i sportowe sprawiły, że rywalizacja w F1 jest bardziej wyrównana. W efekcie kolejne wyścigi biją rekordy popularności, co przekłada się na zainteresowanie sponsorów.

"Sports Business Journal" jako przykład podaje Red Bull Racing. Jeszcze kilka lat temu "czerwone byki" miały ok. 15 partnerów. Obecnie liczba sponsorów zespołu z Milton Keynes rozrosła się do 40. Dlatego też ekipa nie jest w stanie przyjmować nowych firm i coraz częściej musi mówić "nie" zainteresowanym współpracą.

- Staramy się zrobić jak najszybszy bolid, ale to ma swoją cenę. Na rynku jest jednak podaż i popyt. Red Bull ma wielu partnerów, którym chcemy zapewnić wysoką jakość współpracy. Jesteśmy blisko momentu, w którym powiemy wszystkim zainteresowanym "stop, sklep zamknięty, mamy dość partnerów" - ogłosił w "SBJ" Nick Stocker, dyrektor Red Bulla ds. komercyjnych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: miss mundialu nie daje o sobie zapomnieć. Co za zdjęcia!

Wzrost zainteresowania F1 przekłada się na kwoty, jakie firmy są skłonne płacić zespołom. Przekonał się o tym polski Orlen. Gdy w roku 2020 przedsiębiorstwo z Płocka zostało sponsorem tytularnym Alfy Romeo, kontrakt opiewał na kwotę 10-12 mln dolarów za sezon. Po trzech latach współpraca dobiegła końca, bo Szwajcarzy otrzymali znacznie ciekawszą ofertę z firmy Stake.

Przedsiębiorstwo prowadzące kasyna kryptowalutowe zaoferowało Alfie Romeo ponad 100 mln dolarów w trzyletnim kontrakcie, co daje ponad 30 mln dolarów za sezon. To stawka ponadtrzykrotnie wyższa od tej, jaką w latach 2020-2022 płacił Orlen. Dlatego też ostatecznie polska firma "wylądowała" w Alpha Tauri, gdzie jednak nie ma już statusu partnera tytularnego.

Nadmiar sponsorów, a także coraz wyższe opłaty za współpracę, prowadzą do tego, że zespoły F1 stały się rentownymi biznesami. Wpływa na to fakt, że od niedawna w królowej motorsportu mamy limit wydatków, który oscyluje w granicach 140 mln dolarów na sezon. Wcześniej ekipy mogły wydawać tyle, ile chciały. Stawały się tym samym studniami bez dna, przez co wiele z nich z czasem bankrutowało. Obecnie jest to nie do pomyślenia.

Czytaj także:
Były kierowca F1 w szpitalu. Tajemnicza awaria samochodu
Wyciekły kwoty za organizację F1. Szejkowie płacą fortunę

Komentarze (0)