W grudniu 2021 roku doszło do zmiany prezydenta FIA, a dość niespodziewanie władzę w federacji objął Mohammed ben Sulayem. Emiratczyk już na początku swojej kadencji miał do rozwiązania problematyczną kwestię finału sezonu Formuły 1 w Abu Zabi, gdzie w kontrowersyjnych okolicznościach Max Verstappen pokonał Lewisa Hamiltona.
Decyzją ben Sulayema, powstała komisja, która opracowała raport dotyczący wydarzeń z GP Abu Zabi i doprowadziła do zmiany na stanowisku dyrektora wyścigowego F1. O ile ten konflikt udało się jakoś załatwić, o tyle później było gorzej. Cieniem na działania FIA kładą się m.in. konflikt o noszenie biżuterii przez kierowców czy wypuszczenie na tor dźwigu w trakcie GP Japonii.
W padoku F1 pojawiły się też doniesienia, że FIA torpeduje plany organizacji większej liczby sprintów. Zmodyfikowany weekend wyścigowy ma przynosić większe zyski Formule 1, dlatego też federacja pod rządami ben Sulayema miała zacząć się domagać większego kawałka tortu finansowego dla siebie.
Prezydent FIA zapewnił jednak, że żadnego konfliktu nie ma. - Trudno mi zrozumieć, skąd to się bierze. Moje relacje z F1 wyglądają tak, że rozmawiam ze Stefano Domenicalim (szef F1 - dop. aut.) co dwa dni. Jeśli nie dzwonię, to on telefonuje do mnie. Nawet jeśli nie mamy zaplanowanych jakiś spotkań czy decyzji. Jesteśmy jak małżeństwo. Ono będzie trwać jeszcze długo - skomentował ben Sulayem w rozmowie z motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: nagranie wyświetlono ponad 2 mln razy. Co za gest!
Emiratczyk zaprzeczył, jakoby początkowy brak zgody na zwiększenie liczby sprintów w F1 wynikał z chciwości FIA. - Ludzie założyli, że gdy wstrzymałem dodatkowe sprinty, to mamy do czynienia z podziałem pomiędzy FIA a F1. Nie byłem tym zaskoczony, śmiałem się z tego. Nie było żadnego rozłamu - dodał.
Jak wyjaśnił ben Sulayem, początkowy brak zgody na zwiększenie sprintów wynikał z faktu, że nie miał on pewności, czy personel FIA poradzi sobie z dodatkowymi obowiązkami podczas zmodyfikowanych weekendów F1. - Przestudiowaliśmy temat, wróciliśmy z nim i zaakceptowaliśmy go. Ludzie czasem nie rozumieją presji, jaka wywierana jest na personel federacji i różnych działaczy - powiedział.
Mohammed Ben Sulayem doszedł do wniosku, że jego świetne relacje ze Stefano Domenicalim są gwarancją dalszego rozwoju F1. - Pojawiają się pytania, ale to normalne. Nasza relacja nie mogłaby być lepsza. Dlaczego? Bo moje zaangażowanie w ten sport jest ogromne. Słucham go, on słucha mnie i oboje wiemy, że to małżeństwo musi być trwałe. Szczerze mówiąc, nawet rośnie w siłę - podsumował.
Czytaj także:
Legendarna postać odchodzi z F1. "Będę teraz oglądać wyścigi z sofy"
Rosjanin ma pretensje do rodaków. "Nie bierzcie udziału w zawodach"