W ostatnich tygodniach etapami dowiadywaliśmy się o przyszłości Daniela Ricciardo w Formule 1. Najpierw Australijczyk zgodził się na przedwczesne rozwiązanie umowy z McLarenem, a następnie podjął decyzję o rocznej pauzie w królowej motorsportu. 33-latek odrzucił bowiem możliwość dołączenia do ekip z końca stawki F1 - Williamsa albo Haasa.
Nazwisko Ricciardo długo łączone było z Mercedesem, gdzie miałby on objąć rolę zawodnika rezerwowego. Jednak następnie ofertę Australijczykowi złożył Red Bull Racing. Propozycja mogła się wydawać kusząca, bo kierowca z Antypodów ścigał się dla "czerwonych byków" w sezonach 2014-2018. Coraz większa rola Maxa Verstappena w zespole skłoniła go jednak do odejścia do Renault, co z perspektywy czasu należy ocenić jako błąd.
Chociaż Red Bull kusił Ricciardo wizją powrotu i pracą w roli rezerwowego, z perspektywami na miejsce w jednej z ekip w sezonie 2023, australijski kierowca miał ostatecznie wybrać ofertę Mercedesa. Tak wynika z ustaleń dziennikarza Dietera Renckena, który w swoim felietonie na portalu racingnews365.com poinformował, że przy okazji GP Meksyku doszło do zawarcia porozumienia pomiędzy Ricciardo a niemieckim zespołem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2016 znowu na trybunach
- Mogę śmiało powiedzieć, że nie będzie mnie w F1 w przyszłym roku. Nie będę się regularnie ścigać, ale nadal chciałbym pracować w tym sporcie. Chciałbym współpracować z którąś z ekip z myślą o powrocie w roku 2024. Przerwa od ścigania dobrze mi zrobi - mówił Ricciardo w ubiegły weekend podczas rozmowy ze Sky Sports.
Zdaniem Ricciardo, roczna pauza dobrze mu zrobi i pozwoli powalczyć o powrót do stawki w sezonie 2024. Jednak trudno będzie mu tego dokonać w barwach Mercedesa albo w zespole współpracującym z Niemcami.
W Mercedesie wprawdzie po sezonie 2023 wygasa umowa Lewisa Hamiltona, ale 37-latek zapowiedział, że jest gotów ją przedłużyć o kilka lat. Wieloletnie porozumienie ma też George Russell. Natomiast w Aston Martinie przez najbliższe trzy sezony będziemy oglądać Fernando Alonso, którego partnerem będzie Lance Stroll. Młody Kanadyjczyk jest synem właściciela zespołu i wątpliwe, aby stracił miejsce w Aston Martinie nawet w obliczu słabych występów.
Czytaj także:
Bojkot w F1. Już nie tylko Verstappen
Lewis Hamilton odpowiada Fernando Alonso. Gorąco w F1