W tym artykule dowiesz się o:
Jeden z największych bohaterów reprezentacji Polski na Euro 2016. Ostoja defensywy i - jak nazwali go kibice - "minister obrony narodowej". To przede wszystkim dzięki Michałowi Pazdanowi Biało-Czerwoni stracili tylko dwie bramki w pięciu meczach mistrzostw Europy w 2016. A "France Football" uznał go jednym z największych odkryć tego turnieju.
U trenera Adama Nawałki był podstawowym graczem do samego końca, czyli do nieudanych mistrzostw świata w Rosji. A gdy kadrę przejął Jerzy Brzęczek, Pazdan dwukrotnie zagrał po 90 minut w meczach eliminacji do Euro 2020 - w wygranym starciu z Łotwą (2:0) i przegranym ze Słowenią (0:2). Stoper zawalił jedną bramkę w tym spotkaniu, a Brzęczek odstawił go na boczny tor i już nigdy nie powołał.
- Już dwa lata temu, po tym spotkaniu ze Słowenią, wiedziałem, że będzie ciężko. Był problem na tle komunikacyjnym, ale czas mija - ja jestem taki, że patrzę w przyszłość i cieszę się na myśl o tym, co jeszcze mogę pograć - skomentował Pazdan w programie "Moc Euro" w Kanale Sportowym.
Zaledwie 19-letni Bartosz Kapustka zastąpił kontuzjowanego Kamila Grosickiego w pierwszym meczu reprezentacji Polski na Euro 2016 przeciwko Irlandii Północnej i był zawodnikiem, o którym po tym spotkaniu mówiło się najwięcej. "Spodziewam się, że w najbliższych latach będziemy bardzo często oglądać Kapustkę. Ten dziewiętnastolatek jest niesamowicie utalentowany" - napisał wówczas na Twitterze Gary Lineker, legenda angielskiej piłki.
Rzeczywistość okazała się brutalna, a Kapustka jeszcze w tym samym roku rozegrał swoje ostatnie (jak na razie) spotkanie w reprezentacji Polski. Zupełnie chybiony transfer do Leicester City sprawił, że pomocnik musiał tułać się na wypożyczeniach. A na to wszystko doszły jeszcze poważne problemy zdrowotne - w 2019 roku zerwał więzadła krzyżowe i długo odpoczywał od gry w piłkę.
W 2020 roku postawił na zupełnie nowe otwarcie i wrócił do Polski, wiążąc się z Legią Warszawa. 24-latek rozegrał dobry sezon, przyczyniając się do tytułu mistrzowskiego Legii i był wymieniany wśród potencjalnych kandydatów do wyjazdu na Euro. Uznania w oczach trenera Paulo Sousy nie znalazł.
Krzysztof Mączyński był ulubieńcem i żołnierzem Adama Nawałki. Defensywny pomocnik podczas Euro 2016 świetnie odwdzięczył się za okazane mu zaufanie - dobrze uzupełniał się w pomocy z Grzegorzem Krychowiakiem, raz za razem rozbijał ataki rywali, ale i potrafił od czasu do czasu wnieść coś do ofensywy.
Tym większe było zaskoczenie kibiców, kiedy trener Nawałka pominął Mączyńskiego w powołaniach na mistrzostwa świata w 2018 roku. Piłkarz przegrał rywalizację z Jackiem Góralskim i Rafałem Kurzawą, a w reprezentacji już nigdy nie zagrał.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z mistrzostw". To będzie największy problem Polski na Euro 2020? "Błędy niezależnie od zestawienia personalnego"
Śmiało można rzecz - legenda reprezentacji Polski. Euro 2016 było dla Błaszczykowskiego słodko-gorzkim turniejem. To on zdobył bramkę na wagę wygranej z Ukrainą w fazie grupowej, to także on zdobył jedyną bramkę w fazie pucharowej przeciwko Szwajcarii. Ale to także pomocnik spudłował rzut karny w starciu ćwierćfinałowym z Portugalią - karny, który przesądził o losie Biało-Czerwonych w tym turnieju.
Euro 2020 miało być zwieńczeniem jego reprezentacyjnej kariery - tyle tylko, że pandemia zabrała mu szansę na "last dance". Euro opóźnione o rok zminimalizowało jego szanse na występ w turnieju - czas nie był sprzymierzeńcem Kuby. Potwierdził to także bardzo wymagający sezon 2020/21, w którym pomocnik opuścił aż 14 ligowych spotkań, a w sumie na boiskach PKO BP Ekstraklasy spędził nieco ponad 470 minut.
Kompilacja pecha, upływającego czasu i problemów zdrowotnych zabrała Błaszczykowskiemu możliwość takiego pożegnania się z kadrą, na jakie zasłużył. Kariery reprezentacyjnej co prawda nigdy oficjalnie nie zakończył, ale trudno spodziewać się, aby jeszcze kiedyś w niej zagrał.