Zanim piłkarze rozpoczęli finałowe spotkanie Euro 2020, głośno było o zamieszkach pod stadionem Wembley w Londynie. Sytuacja była dramatyczna, a pod znakiem zapytania stało nawet rozegranie spotkania. Policji udało się zapanować nad tłumem pseudokibiców i mecz reprezentacji Włoch z Anglią rozpoczął się zgodnie z planem.
Akcją kierowała zastępca podkomisarza londyńskiej policji Jane Connors. W rozmowie cytowanej przez "Evening Standard" funkcjonariuszka przyznała, że finał Euro 2020 mógł zostać odwołany. - Bez natychmiastowej interwencji policji nie byłoby możliwe rozegranie meczu - powiedziała.
Odparła też zarzuty dotyczące tego, że akcja policji zakończyła się niepowodzeniem. - Nie zgadzam się z tym, że akcja funkcjonariuszy nie powiodła się i przez to kibice wdarli się na stadion. Popieram trudne decyzje podjęte przez policjantów - dodała Connors.
ZOBACZ WIDEO: Anglicy mogą zapomnieć o kolejnej wielkiej imprezie? "Marzy mi się wielki turniej w Danii"
Henry Winter - dziennikarz "Timesa" - napisał na Twitterze, że na Wembley wdarło się około 1,5 tys. kibiców, którzy nie posiadali ważnych wejściówek. Wykorzystali oni zamieszanie pod stadionem i przeszli przez bramki.
- Oczywiście będziemy podsumowywać działania, bo jest strasznie wiele niedokładnych spekulacji na temat tego, co się wydarzyło. Jestem bardzo dumny z moich oficerów i dowództwa - przekazała londyńska policja.
Finałowy mecz Euro 2020 zakończył się wygraną Włochów po rzutach karnych. W regulaminowym czasie gry było 1:1, a w dogrywce nie padł żaden gol.
Czytaj także:
Ten kibic przeszedł do historii. Nikt nie jest w stanie mu dorównać
Koniec zawieszenia. Były gwiazdor Liverpoolu próbuje wrócić do piłki