Z Londynu Mateusz Skwierawski
Jakiej gazety się nie otworzy, tam biją strachliwe tytuły i liczby, które kibicom reprezentacji Anglii mogą tylko obrzydzić turniej. "The Sun" wymienia ostatnie mecze obu zespołów na Wembley. "Od 1975 roku nie możemy pokonać Niemców w naszej świątyni" - czytamy w dzienniku. W domu angielskiej kadry gospodarze pokonali Niemców prawie pięćdziesiąt lat temu. Wyspiarze żyją tym wydarzeniem podobnie jak Polacy wspominający remis na Wembley (1:1) w 1973 roku i parady Jana Tomaszewskiego. Bo dalej, od 75 r., było tylko gorzej - siedem meczów, pięć porażek Anglii i dwa remisy.
Na Wyspach mówi się wręcz o fatum związanym z tym rywalem. "Daily Mail" pisze o "nożu na gardle" i "niechlubnej historii". "Obecni zawodnicy nie powinni myśleć o przeszłości i dźwigać ciężar jej ostatnich lat na swoich barkach" - namawia dziennik. Bo jeżeli któryś z graczy nowego pokolenia zagłębiłby się w statystyki, mógłby stracić pewność siebie.
1966 rok był dla angielskich fanów cudowny. Drużyna Alfa Ramsey'a sięgnęła wówczas po jedyne mistrzostwo świata i w ogóle jedyny triumf na dużej imprezie. Anglicy pokonali Niemców, po dogrywce, 4:2, właśnie na Wembley. To spotkanie oglądało 98 tysięcy fanów.
ZOBACZ WIDEO: Organizacyjne problemy EURO w czasach koronawirusa. UEFA straszy Anglików przeniesieniem finału
Po przebudowie stadionu w 2007 roku angielska federacja postanowiła w szczególny sposób uczcić to wydarzenie. W tak zwanej "kapsule czasu", czyli stalowej kuli, razem z kawałkiem starej murawy Wembley i archiwami ze spotkań reprezentacji, umieszczono również nagranie tamtego spotkania i zakopano kilka metrów pod boiskiem, na którym wystąpią we wtorek zawodnicy. Te wspomnienia nastrajają pozytywnie, ale od 1966 roku Anglicy nie wygrali z Niemcami żadnego meczu o punkty w dużym turnieju. I ten fakt może gospodarzy niepokoić.
A jeżeli przypomnimy sobie starcia obu drużyn z tego wieku, to słowo "klątwa" nabiera sensu. Między innymi "Guardian" przypomniał spotkanie reprezentacji w mistrzostwach świata w RPA. Przy stanie 1:2, zaraz po kontaktowym golu Anglików, sędzia Jorge Larrionda nie uznał prawidłowo zdobytej drugiej bramki przez Franka Lamparda. Pomocnik pięknie uderzył zza pola karnego, piłka odbiła się od poprzeczki, wpadła za linię i wyszła w pole. Widzieli to piłkarze, ponad 40 tysięcy kibiców na stadionie, Fabio Capello szalał ze szczęścia, ale arbiter nie dostrzegł, że piłka wpadła za linię. Później mecz zdominowali Niemcy i wygrali 4:1. BBC nazwało tę sytuację "największą pomyłką od czasów ręki Maradony". Wtedy nie było jeszcze VAR-u.
Te wszystkie złe liczby jakby same wyznaczyły nastrój panujący w Londynie przed spotkaniem 1/8 finału. Mimo że przecież Anglia jest na fali, a Niemcy rzutem na taśmę wywalczyli awans z grupy ratując remis z Węgrami (2:2).
Na razie jednak angielscy fani martwią się z innego powodu. Półfinały i finał odbędą się na Wembley i wielu z nich liczy, że zobaczy na tym etapie swoją reprezentację. Problem jednak pojawił się gdzie indziej. UEFA podyktowała bardzo wysokie ceny za obejrzenie meczów z trybun. Bilety pierwszej kategorii wzrosły do ponad 800 funtów, a najtańszy, z ograniczonym widokiem, kosztuje prawie 300 funtów. Cena początkowa była niemal dwukrotnie niższa.
Mecz Anglia - Niemcy we wtorek o godzinie 18.00.
Niemcy klękną przed meczem z Anglikami? Zaskakujące doniesienia
Czech potrafi, Polak nie umie. Piłkarska prowincja Europy