Wojciech Szczęsny: 5,0 (skala: 1-10, ocena wyjściowa: 6). Wisi nad nim jakaś niewytłumaczalna klątwa - niefortunną interwencją przy strzale Maka pobił dwa niechlubne rekordy ME. To już czwarty turniej, który zaczyna tak pechowo. O ile jednak trudno winić go za to, że piłka trafiła w niego po odbiciu od słupka, to już przy golu Skriniara mógł zrobić coś więcej. Tego oczekujemy od jednego z najlepszych bramkarzy Europy, a nie tylko bronienia tego, co wpada mu "do koszyczka". A może czas postawić na bramkarza, który szczęście ma nie tylko w nazwisku?
Bartosz Bereszyński: 5,0. W 14. minucie zbyt łatwo dał dojść do strzału Dudzie, ale to ostrzeżenie nic nie dało. Cztery minuty później Mak bezlitośnie wkręcił go w ziemię i pokonał Szczęsnego. Owszem, Jóźwiak swoim zachowaniem go zmylił, ale warto pamiętać, że czasem na boisku obowiązuje zasada: "umiesz liczyć, licz na siebie", a nie podniosłe hasło: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Potem grał poprawnie, ale co z tego, skoro zawiódł w najważniejszym momencie?
Kamil Glik: 6,0. Polska straciła dwa gole, przegrała, ale w jego występie trudno znaleźć coś, do czego można się przyczepić. Swoją pracę wykonał na odpowiednim poziomie. Rządził w powietrzu, z jego sektora nikt nie zagroził bramce Szczęsnego. Żeby każdy był tak "przeciętny" jak on...
ZOBACZ WIDEO: Specjalista szczerze o badaniach w sporcie. "Są rzeczy, których medycyna nie jest w stanie zobaczyć"
Jan Bednarek: 6,0. Zasłużył na dokładnie taką samą recenzję jak Glik. Do tego mógł zostać bohaterem, bo w doliczonym czasie gry miał piłkę meczową, ale uderzył nieznacznie obok bramki Dubravki.
Kamil Jóźwiak: 4,0. W 18. minucie popełnił niewybaczalny grzech zaniechania, gdy niby przyszedł w sukurs Bereszyńskiemu, ale tak naprawdę zupełnie odpuścił Maka - efekt wszyscy znamy. Chwilę później źle podał do Krychowiaka, a ten za naprawienie jego błędu zapłacił żółtą kartkę. Jak się okazało, była to tylko pierwsza rata. Niestety, w ofensywie niczym się nie zrehabilitował. Jakby stawka meczu go przerosła.
Grzegorz Krychowiak: 3,0. Weteran Euro 2016 i MŚ 2018 miał być generałem środka pola, a w Sankt Petersburgu wyglądał, jakby pierwszy znalazł się na poligonie. Zagubiony, niezdecydowany, grający na alibi i wreszcie kompletnie nieodpowiedzialny. I tak przetrwał na boisku dłużej, niż powinien, bo już na samym początku meczu sędzia Hategan oszczędził go i nie pokazał mu żółtej kartki. Pierwszą zarobił, próbując naprawić błąd Jóźwiaka. Drugiej nic nie tłumaczy - bezczelnie popełnił faul na oczach sędziego. Piłkarski kryminał.
Karol Linetty: 5,0. Dostał od Sousy wielką i niespodziewaną szansę. W pierwszej połowie wyglądało to, jakby kupon na udział w meczu znalazł w czapce z chrupkami. Został zapamiętany z przepraszania Pekarika, za co dostał burę od kolegów i fatalnego uderzenia w chorągiewkę. Tuż po przerwie znalazł się jednak tam, gdzie powinien i doprowadził do remisu, co podwyższa mu notę. Gol jednak go nie uskrzydlił, kolejną okazję zmarnował. Po wykluczeniu Krychowiaka zszedł niżej i po prostu doczekał tam do zmiany.
Maciej Rybus: 7,0. Jeden z jaśniejszych punktów w reprezentacji Polski. Słowacy jego stroną nam nie zagrażali, natomiast on narobił Pekarikowi sporo problemów. I w kluczowym momencie noga mu nie zadrżała, bo do Linettego podał idealnie, dzięki czemu wróciliśmy do gry.
Mateusz Klich: 7,0. Mógłby pracować na poczcie, bo przystawiał stempel na każdym udanym ataku Polaków. W pierwszej połowie wpuszczał Jóźwiaka na autostradę do linii końcowej, ale ten nie potrafił spuentować akcji celnym dośrodkowaniem. Tuż po przerwie to on umiejętnie wprowadził w pole karne Rybusa, dzięki czemu ten mógł obsłużyć Linettego spod końcowej linii. Chwilę później sam wypracował okazję Linettemu, ale tym razem strzelec gola spudłował. To typ piłkarza, który przygotowuje scenę innym. Problem w tym, że nikt nie chciał na niej błyszczeć.
Piotr Zieliński: 5,0. Wydawało się, że Kościół pw. Piotra Zielińskiego w końcu będzie miał swoje święto. W pierwszych minutach pokazał kilka zagrań, po których przecieraliśmy oczy ze zdumienia, ale po kwadransie zabawę skończył Juraj Kucka. Słowak brutalnie potraktował Zielińskiego w środku pola i jakby wyciągnął mu wtyczkę - nasz pomocnik przeszedł na tryb "unplugged". Nie grał źle, nie popełniał błędów, ale był bez mocy, bez błysku. Niestety, w przerwie Sousa zapomniał go zrestartować.
Robert Lewandowski: 5,0. Kolejny mecz kapitana w reprezentacji Polski bez celnego strzału. Tym razem jednak, w przeciwieństwie do spotkania z Islandią, nie było to winą kolegów, a głównie jego samego. Miał dwie okazje w polu karnym, ale raz został zablokowany, a raz uderzył fatalnie. Jego postawa to chyba największe rozczarowanie meczu ze Słowacją, bo czerwonej kartki Krychowiaka akurat można było się spodziewać.
Zmiennicy:
Przemysław Frankowski, Tymoteusz Puchacz, Jakub Moder, Karol Świderski: bez oceny. Grali zbyt krótko, by ich ocenić.