Remis Polaków z Rosją. Kadra nadal jest zagadką

PAP / Maciej Kulczyński  / Na zdjęciu: Tymoteusz Puchacz (z prawej) walczy o piłkę
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Tymoteusz Puchacz (z prawej) walczy o piłkę

Do pierwszego meczu Polaków na Euro już tylko dwa tygodnie, a nasza kadra wciąż jest wielką zagadką. We wtorek zremisowała z Rosją 1:1 we Wrocławiu. 8 czerwca ostatni test - spotkanie towarzyskie z Islandią.

[b]

Paulo Sousa uszył drugi garnitur[/b]

Wiele odsłaniają, ale nie pokazują najważniejszego - tak zwykło się mawiać o statystykach. To samo jednak można powiedzieć o spotkaniach towarzyskich poprzedzających wielki turniej. Trudno po wtorkowym meczu we Wrocławiu wyciągać daleko idące wnioski, zwłaszcza że wystąpiliśmy bez Roberta Lewandowskiego, Wojciecha Szczęsnego (obaj odpoczywali), Piotra Zielińskiego (względy rodzinne), Arkadiusza Milika  i Macieja Rybusa (kontuzje), a więc ważnych ogniw w układance Paulo Sousy.

Mimo że założyliśmy drugi garnitur, mecz był prawdziwym świętem, bo kibice po raz pierwszy mogli zobaczyć "nową" kadrę z trybun – na stadionie we Wrocławiu zasiadło niespełna 20 tys. widzów. A nawet gdyby spotkanie rozgrywano bez publiczności, reprezentanci nie potrzebowaliby dodatkowej motywacji. Wszak na ostatniej prostej walka o pierwszą jedenastkę na Euro staje się najbardziej zaciekła. Dla debiutującego Tymoteusza Puchacza czy Michała Helika, który pod wodzą Sousy zaliczył falstart, mecz miał spory ciężar gatunkowy.

Najpierw piąty bieg, potem hamulec

Napastnicy występujący we wtorek od początku (duet Świderski - Świerczok) przed pierwszym gwizdkiem łącznie rozegrali w kadrze pięć meczów. Jeśli jednak ktoś myślał, że bez "Lewego", Piątka i Milika będziemy "bezzębni", został wyprowadzony z błędu już w czwartej minucie. Gospodarze odzyskali piłkę dzięki wysokiemu pressingowi, a Mateusz Klich posłał genialne podanie za linię obrony. Przemysław Frankowski odegrał do Jakuba Świerczoka, któremu nie pozostało nic innego, jak strzelić swoją pierwszą bramkę dla Biało-Czerwonych.

ZOBACZ WIDEO: Michał Helik oczarował kibiców w nowym klubie. "Nie spodziewałem się takiego wyróżnienia"

Rosyjska drużyna była przed przerwą niczym lokomotywa - na początku ledwie poruszała się po torach, ale nabierała prędkości z każdym pokonanym kilometrem. A w 21. minucie sprawiła, że rozentuzjazmowany wrocławski stadion na moment zmienił się w "strefę ciszy".

W dotychczasowych spotkaniach pod wodzą Sousy "grzechem głównym" reprezentacji była dziurawa defensywa. Niestety, po raz kolejny daliśmy sobie wbić takiego gola, którego na poziomie reprezentacyjnym tracić zwyczajnie nie wypada. Aleksandr Gołowin posłał bardzo długie dośrodkowanie, a Wiaczesław Karawajew wykorzystał złe ustawienie Puchacza i zmusił Łukasza Fabiańskiego do kapitulacji, zamykając akcję.

Gdy przy wyniku 1:1 sędzia zaprosił piłkarzy na przerwę, pytanie brzmiało: dlaczego przez pierwszy kwadrans polska drużyna jechała na piątym biegu, a potem nagle zaciągnęła hamulec ręczny?

Dalej nic nie wiemy

W drugiej połowie graliśmy zrywami, a wynik nie uległ zmianie. Niestety Biało-Czerwonym znów przytrafiały się bardzo proste błędy. Złe ustawienie Michała Helika sprawiło, że Artiom Dziuba miał świetną okazję i gdyby nie dopisało nam szczęście, Sborna wyszłaby na prowadzenie.

Szansy nie wykorzystał niewidoczny Dawid Kownacki. Spośród dublerów najlepiej obok strzelca gola spisał się natomiast Przemysław Frankowski. Po zmianie stron powinien dołożyć drugą asystę - świetnie dośrodkował z prawego skrzydła, ale Świderski nie zdołał dopaść do piłki. Miał co prawda kilka niecelnych zagrań, jednak wysłał Sousie sygnał, że jako zmiennik może tej reprezentacji coś dać.

Pół godziny przed końcem portugalski selekcjoner wypuścił do boju Kamila Jóźwiaka, Jana Bednarka i Bartosza Bereszyńskiego, a potem dał jeszcze szansę Jakubowi Moderowi i Kacprowi Kozłowskiemu. Dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, ale nie przełożyło się to na bramkowe okazje. Tymczasem po zejściu z murawy Dziuby Rosjanie przestali nam zagrażać, grając tak, jakby czekali na końcowy gwizdek. Remis jest sprawiedliwym wynikiem.

Podpisując kontrakt w Polsce, Paulo Sousa od początku wiedział, na co się pisze. Dostał ciekawych piłkarzy, ale nie dostał zbyt wiele czasu. Pierwsze spotkania eliminacyjne MŚ – w Budapeszcie i Londynie – dostarczyły więcej pytań niż odpowiedzi, a po wtorkowym starciu jesteśmy niewiele mądrzejsi. Dwa tygodnie przed pierwszym meczem Biało-Czerwonych na Euro przy naszej reprezentacji widnieje wielki znak zapytania. I do 14 czerwca na pewno nie zniknie.

Polska - Rosja 1:1 (1:1)

1:0 - Jakub Świerczok 4'
1:1 - Wiaczesław Karawajew 21'
 
Polska: Łukasz Fabiański - Tomasz Kędziora (56. Bartosz Bereszyński), Michał Helik, Kamil Piątkowski (56. Jan Bednarek), Tymoteusz Puchacz - Przemysław Frankowski (80. Karol Linetty), Grzegorz Krychowiak, Mateusz Klich (70. Kacper Kozłowski), Dawid Kownacki (56. Kamil Jóźwiak) - Jakub Świerczok, Karol Świderski (67. Jakub Moder)

Rosja: Anton Szunin (63. Matwiej Safonow) - Wiaczesław Karawajew, Andriej Siemionow (46. Igor Diwiejew), Gieorgij Dżykija, Fiodor Kudriaszow - Aleksiej Miranczuk (63. Żamaletdinow), Roman Zobnin - Magomied Ozdojew (57. Maksim Muchin), Daler Kuziajew (67. Jurij Żirkow), Aleksandr Gołowin - Artiom Dziuba (67. Anton Zabołotny)

Żółte kartki: Andriej Siemionow, Fiodor Kudriaszow
 
Sędziował: Marco Guida (Włochy)  

Widzów: 19257

Czytaj także:
Lewandowski na celowniku kolejnego giganta. To byłby hit.
Real Madryt ma nowego trenera. Wielki powrót

Źródło artykułu: