[b]
WP SportoweFakty: Polscy kibice dawno się tak nie denerwowali.[/b]
Arkadiusz Milik: Rzuty karne to zawsze nerwy. Dobrze, że ćwiczyliśmy je często na treningach. Zawsze zostawaliśmy po zajęciach i ćwiczyliśmy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że może dojść do takiej sytuacji.
Jak w ogóle ocenia pan mecz?
- W drugiej połowie za bardzo oddaliśmy pole rywalowi, Szwajcarzy zaczęli stwarzać dużo okazji. Musimy nad tym popracować. W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze, mieliśmy okazje, przechwytywaliśmy tzw. drugie piłki, rywal momentami nie mógł nawet wyjść ze swojej połowy. Szwajcarzy próbowali rozgrywać piłkę od tyłu, ale to im nie wychodziło. Kontrolowaliśmy mecz. W drugiej połowie było inaczej. Nie wiem, czy podświadomie postanowiliśmy, że będziemy już bronić tego 1:0. Czy w głowach mieliśmy taką zbytnią ostrożność?
Tak od 70. minuty bramka dla nich wisiała w powietrzu. Czuliście to tak jak my na trybunie prasowej?
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że mają zbyt dużo okazji. Zabrakło nam tego, abyśmy przytrzymali trochę piłkę z przodu, pograli, stworzyli coś sami. Tak się jednak nie stało, Szwajcarom udało się strzelić gola, zresztą bardzo ładnego. Najważniejsze, że to my awansowaliśmy i gramy dalej. Idziemy cały czas do przodu.
ZOBACZ WIDEO: Polscy kibice oszaleli ze szczęścia. "O mało zawału nie dostałem!"
Były obawy przed wykonaniem rzutu karnego? Trener do pana podszedł i spytał, czy czuje się pan na siłach?
- Nie. Wyznaczył mnie do strzelania jako drugiego, a ja nie mam żadnego problemu z wykonywaniem jedenastek. Byłem wyznaczony do nich w klubie.
Jakie to uczucie być w ósemce najlepszych drużyn w Europie?
- Fantastyczne. Jestem dumny, że gram w tej drużynie z tak fajnymi chłopakami, że tworzymy taką ekipę. Osiągnęliśmy już coś dużego, nigdy wcześniej w historii naszej piłki nie byliśmy w ćwierćfinale Euro, ale jednocześnie mamy jeszcze mecz przed nami. Możemy sprawić niespodziankę. Teraz mamy pięć minut dla siebie, na radość, ale od niedzieli regeneracja i skupianie się na kolejnym rywalu. Mam nadzieję, że to nie koniec.
Musi paść pytanie o kolejną niewykorzystaną sytuację.
- Wiem, że musi. Nie trafiłem, trudno. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć... Szkoda, że nie strzeliłem. Próbowałem później kreować okazje, ale już równie dobrej nie było. Raz uderzałem z kąta, ale nie było aż tak groźnie.
Dramatycznie wyglądała ta sytuacja, gdy doznał pan urazu kostki.
- Nie widziałem powtórek jeszcze. Ale oczywiście poczułem tę sytuację. Już wcześniej miałem problem z tą kostką, także mam nadzieję, że szybko się z tego wyleczę. Mamy teraz pięć dni na regenerację i wierzę, że się uda.
Będzie dziś impreza?
- Nie ma na to czasu. Co chwila gramy mecze i to jest najważniejsze. Wiemy, że po turnieju będą wakacje i czas na zabawę.
Marek Wawrzynowski z Saint Etienne