Tym drużynom przyglądamy się szczególnie. Gdyby Polska zajęła w swojej grupie drugie miejsce, zagra właśnie z drugą drużyną grupy A. Czyli prawdopodobnie jednym z tych dwóch zespołów.
Szwajcarzy od początku pokazali, że mają zamiar w tym meczu dominować. Niezwykłe jest z jaką lekkością zawodnicy Vladimira Petkovicia operują piłką, jak łatwo dochodzą do sytuacji podbramkowych.
Każdy z nich ma wyszkolenie techniczne na światowym poziomie. A przecież historycznie Szwajcaria kojarzy się ze słynnym "verrou" czyli ryglem, ultradefensywnym stylem wprowadzonym przez Karla Rappana (Austriakom), który zapewniał Szwajcarom niezłe wyniki kilkadziesiąt lat temu.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Łukasz Piszczek: Inny wynik niż porażka z Niemcami będzie sukcesem (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Obecnie, po napływie emigracji i wprowadzeniu w połowie lat 90. systemu szkolenia młodzieży, szwajcarski zespół chce się oglądać.
Ale Rumunii nie zamierzali podziwiać technicznych sztuczek rywali, bo sami też potrafią je robić. Spotkanie było czymś w stylu zderzenia dwóch światów. Wyszkoleni "w piłkarskich laboratoriach" Szwajcarzy kontra naturalnie utalentowani rywale. I to wszystko przy wielkich dziurach w obronie po każdej ze stron.
Już w 6. minucie Haris Seferović miał doskonałą okazję. Zmylił dwóch obrońców, ale fatalnie spudłował. Był to sygnał do natarcia dla Szwajcarów, ale to rywale strzelili. Stephan Lichtsteiner ciągnął za koszulkę Bogdan Stancu w polu karnym i faulowany Rumun za chwilę pokonał Yanna Sommera z rzutu karnego.
Szwajcarzy tworzyli coraz lepsze okazje, ale też odpuszczali krycie z tyłu. Widać było, że są od Rumunów lepiej zorganizowani, lepiej wiedzą czego chcą. Ale Rumuni mieli swoje okazje. Jak choćby Cristian Sapunaru, który z bliskiej odległości, mając przed sobą tylko bramkarza, przymierzył w słupek.
Szwajcarzy odpowiedzieli strzałem z wolnego Ricardo Rodrigueza oraz główka
Blerima Dzemailiego.
W końcu wyrównali po potężnym uderzeniu Admira Mehmediego. Widać było, że to Szwajcarom bardziej zależy na zwycięstwie. Rumuni sprawiali wrażenie, jakby remis też był im na rękę. Wiedzą, że w ostatniej kolejce grają z Albanią.
Zresztą, patrząc na obecną kadrę, punkt ze Szwajcarią na pewno jest sukcesem drużyny Anghela Iordanescu.
Trener Szwajcarów chciał za to ożywić atak, więc za słabego Seferovicia wpuścił na boisko Breela Embolo, idola szwajcarskich kibiców, co można łatwo było zauważyć po reakcjach trybun za każdym razem, gdy pochodzący z Kamerunu 19-latek dochodził do piłki. Dochodził często, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało mu szybkości i agresji w polu karnym.
Szwajcaria na stadionie Parc des Princes pokazała, że ma wiele jakości z przodu, ale problem z wykończeniem i nie najlepiej zorganizowane tyłu. Rumuni z kolei udowodnili, tak jak w meczu z Francją, że mają kilku zawodników, którzy są zdecydowanie lepsi niż wskazywałaby na to ich przynależność klubowa.
Marek Wawrzynowski z Paryża
Rumunia - Szwajcaria 1:1 (1:0)
1:0 - Bogdan Stancu 18' z karnego
1:1 - Admir Mehmedi 57'
Składy:
Rumunia: Ciprian Tatarusanu - Cristian Sapunaru, Vlad Chiriches, Dragos Grigore, Razvan Rat (62.Filip Steliano) - Andrei Prepelita, Mihai Pintilii (46. Ovidiu Hoban) - Gabriel Torje, Bogdan Stancu (84. Florin Andone), Alexandru Chipciu - Claudiu Keseru.
Szwajcaria: Yann Sommer - Stephan Lichtsteiner, Fabian Schaer, Johan Djourou, Ricardo Rodriguez - Valon Behrami, Granit Xhaka - Xherdan Shaquiri (90' Shani Tarashaj), Blarim Dzemali (83. Michael Lang), Admir Mehmedi - Haris Seferović (64. Breel Embolo).
Sędziował: Siergiej Karasjew (Rosja)
Żółte kartki: Prepelita, Chipciu, Keseru, Grigore - Xhaka
Widzów: 45 000
Uważam, że drugie miejsce zajmie Rumunia, bo Czytaj całość