- Ocenianie meczu Polaków z Austrią jest niezwykle trudne. Przez pierwszy kwadrans spisywaliśmy się bardzo źle. Świetnie przygotowani kondycyjnie Austriacy stworzyli wtedy kilka kapitalnych sytuacji strzeleckich i naprawdę różnie mogło się to potoczyć. Ale później zdobyliśmy gola, co warto podkreślić, mocno dyskusyjnego i nagle wszystko się zmieniło. Zaczęliśmy kontrolować grę i gospodarze już nie mieli tyle swobody - ocenił przebieg spotkania Andrzej Strejlau i dodał: - W końcówce cofnęliśmy się wprawdzie dość głęboko i Austriacy mieli kilka szans po stałych fragmentach. Taki obraz gry był jednak związany z podświadomością Polaków. Mecz dobiegał końca i dlatego zaczęli już skupiać się na utrzymaniu dobrego wyniku. Niestety w ostatniej minucie przytrafił nam się nieszczęsny rzut karny.
Były selekcjoner reprezentacji Polski nie pokusił się o jednoznaczną ocenę pracy sędziego Howarda Webba. - To nie jest moja rola. Od oceniania arbitra są jego przełożeni. Mogę tylko powiedzieć, że w futbolu jest tyle niejasnych sytuacji, tyle zdarzeń, których ocena zależy wyłącznie od interpretacji, że naprawdę trudno jest przesądzać pewne sprawy. Sporo ekspertów podkreślało, że gol Rogera padł ze spalonego. Podobnie mówiono po spotkaniu Holandia - Włochy, gdzie trafienie Van Nistelrooya też oceniano jako nieprawidłowe, tymczasem później okazało się, że jeden z Włochów przebywał poza boiskiem i bramka ostatecznie została zdobyta zgodnie z przepisami. Jeśli chodzi o rzut karny dla Austriaków, to oczywiście można to różnie odbierać, ale z drugiej strony pamiętajmy, że już przed mistrzostwami UEFA podkreślała, że arbitrowie będą karali ciągnięcie rywali za koszulkę - zakończył Strejlau.