Tim "Nemesis" Lipovsek nie miał łatwego zadania od początku kariery na wielkiej scenie. Trafił do Fnatic jako wyróżniający się gracz MAD Lions, które wówczas grało jeszcze w lidze hiszpańskiej.
W ekipie "Pomarańczowych" miał wejść w buty "Capsa" - złotego dziecka europejskiego League of Legends - które właśnie odchodziło do G2 Esports. To nigdy do końca się nie udało.
Przygoda Lipovska z FNC trwała w sumie dwa lata. Strony rozstały się wraz z końcem ubiegłego roku. Na miejsce Słoweńca sprowadzono Yasina "Nisqy'ego" Dinçera. "Nemesis" natomiast do dziś pozostaje poza profesjonalną grą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska fitnesska na Dominikanie. Wygląda jak milion dolarów
Nie oznacza to jednak, że narzeka na swój los. Wręcz przeciwnie. Brak angażu wydaje się świadomym wyborem zawodnika. Co więcej, na początku roku związał się z koreańską organizacją Gen.G, w której pełni rolę streamera i content creatora.
- Aktualnie skupiam się na byciu streamerem. Powrót do profesjonalnej gry jest uzależniony od tego, jakie oferty dostanę pod koniec roku. Musiałbym otrzymać znacznie wyższą pensję niż dotychczas, ponieważ aktualnie zarabiam w zasadzie tyle samo, jeśli nie więcej, jako content creator w Gen.G - wyjawił szczerze "Nemesis" w rozmowie z portalem "Inven Global".
- Nie chcę wracać do gry profesjonalnej, jeżeli miałoby to oznaczać dołączenie do przeciętnego zespołu. Doświadczyłem w nich zbyt wiele problemów. Mógłbym grać wyłącznie z konkretnymi graczami, których bym wybrał. Myślę, że na scenie są także naprawdę dobrzy amatorzy, z którymi chętnie bym zagrał. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość - dodał zawodnik.
Czytaj także:
- Fenomen szachów - dlaczego szachy tak sprawnie przedostały się do esportowego środowiska?
- Wirtualna Polska została partnerem medialnym Polskiej Ligi Esportowej!