Pierwszą i zapewne najważniejszą informacją dla fanów SK Telecom T1 podaną do publicznej wiadomości była ta, o przedłużeniu kontraktu przez Lee "Fakera" Sang-hyeoka. Legenda zespołu związała się nową umową ważną do 2021 roku (więcej na ten temat TUTAJ).
"Faker" jednak nie ukrywał sportowej złości po tym, jak w minionym roku dwukrotnie musiał uznawać wyższość G2 Esports. Koreańczyk zapowiedział, że aktualnie jego głównym celem jest zrewanżowanie się europejskiej formacji. Wygląda na to, że będzie próbował tego dokonać w zupełnie nowym składzie.
Czytaj także: Transfery. LEC. Patryk "Mystiques" Piórkowski odchodzi z Excel
Jako pierwsza została podana informacja, że drużyna rozwiązuje kontrakt z rezerwowym supportem - Cho "Matą" Se-hyeongiem. Chwilę później ogłoszone także pożegnanie się z rezerwowym toplanerem "Crazym" oraz asystentem trenera "Fly'em".
ZOBACZ WIDEO PGA 2019. "Rock" o Cyberpunku 2077. "Bardzo na niego czekam"
To jednak było tylko preludium dalszych wydarzeń. Jak się okazuje, również w pierwszym składzie może nastąpić trzęsienie ziemi, ponieważ wygasły właśnie kontrakty "Clida" (jungler), "Khana" (toplaner) oraz "kkOmy" (trener). Wszyscy wymienieni zdecydowali się rozejrzeć za ewentualnymi nowymi możliwościami.
Czytaj także: Transfery. LEC. Media: "Broxah" opuszcza Fnatic. Duńczyk rusza na podbój Ameryki
"Nasze kontrakty z Kimem "kkOmą" Jeong-gyunem, Kimem "Clidem" Tae-minem oraz Kimem "Khanem" Dong-hą dobiegły końca. Szanujemy ich decyzję o chęci rozejrzenia się za ofertami jako wolni agenci, ale również kontynuujemy rozmowy z całą trójką, w celu przedłużenia ich umów na rok 2020 lub dłużej. Podczas rozważania wszystkich opcji staramy się przede wszystkim sprawić, by nasi fani byli dumni oraz by zdobyć kolejne mistrzostwo świata w 2020 roku" - możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu organizacji.
Największym ciosem dla zespołu byłaby niewątpliwie strata "kkOmy", który prowadzi drużynę nieprzerwanie od końca 2012 roku. Sam trener po porażce z G2 sprawiał wrażenie bardzo rozbitego, biorąc całą winę na siebie. - Czuję, że najważniejszym powodem, dla którego przegraliśmy, jestem ja - mówił po spotkaniu Koreańczyk. Niewykluczone zatem, że 33-latek uznał po prostu, że pewna formuła uległa już wypaleniu.