Za każdym razem, gdy do końca dobiega kontrakt Lee "Fakera" Sang-hyeoka, społeczność League of Legends rozgrzewa dyskusja, czy to już ten moment, gdy legenda sceny zdecyduje się poszukać nowych wyzwań poza SKT. Ten jednak konsekwentnie pozostaje w zespole, którego jest twarzą i legendą. Sang-hyeok do SKT dołączył bowiem już w 2013 roku, a zgodnie z zapisami nowego kontraktu, pozostanie w nim przynajmniej do roku 2021.
Czytaj także: LoL: LEC. "YoungBuck" zdradził przyczyny odejścia z Fnatic. "Mała grupka nie przykładała się do treningów"
Z jednej strony nie powinno to dziwić, bowiem dziś ciężko sobie wyobrazić Koreańczyka w innej drużynie. Co więcej, ciężko nawet znaleźć logiczną alternatywę, w której mógłby faktycznie być pewniejszym sukcesów. Z drugiej jednak strony, SK Telecom T1, pomimo tego, że zawsze należy na najważniejszych turniejach do grona ścisłych faworytów, to ostatnimi czasy zawodzi. Bowiem w przypadku tak utytułowanej drużyny, za zawód uznać trzeba, dwukrotne odpadnięcie z G2 Esports, zarówno podczas MSI, jak i Worldsów. Sam "Faker" przyznawał, że teraz jego głównym celem będzie zrewanżować się mistrzom Europy. Po Koreańczyku było zresztą widać olbrzymią złość wynikającą z niemocy w starciu z drużyną "Jankosa". Było to coś, czego wcześniej legendarny midlaner raczej nie okazywał.
Czytaj także: Transfery. Ultraliga: Illuminar Gaming znalazło następcę "Kashtelana". Do drużyny wraca "Sebekx"
Po kilku tygodniach rozważań, teraz już wiadomo, że szans na rewanż "Faker" szukać będzie wciąż w barwach SKT. Nie wiadomo jednak, w jakim składzie, gdyż reszta drużyny na razie nie przedłużyła swoich umów, a jedyny z ważnym kontraktem, poza "Fakerem", jest "Teddy".
ZOBACZ WIDEO: Nie wszyscy zawodnicy w kadrze Brzęczka się lubią. "Pamiętam, jak Glik wystartował z pięściami do Krychowiaka"