Już przed rozpoczęciem sezonu, wiadomo było, że wiosenny split europejskich rozgrywek League of Legends będzie przełomowy. Stary format LCS został zastąpiony nowym, świeżym produktem pod nazwą League of Legends European Championship. Dziesięć zespołów biorących udział w LECu znalazło się tam po raz pierwszy na warunkach franczyzy, będąc jednocześnie częścią całych rozgrywek.
Na zwycięzców wiosennego splitu, jeszcze przed pierwszym meczem, bukmacherzy typowali G2 Esports, w składzie którego występuje najbardziej utytułowany polski gracz - Marcin "Jankos" Jankowski oraz ekipę Fnatic, która zwyciężała w poprzednich odsłonach rozgrywek.
Zobacz także: Magia telewizji. Ultraliga napędza polskie League of Legends i wzbudza zazdrość innych. "Kiedy to się stało?"
Po dwóch miesiącach emocjonujących spotkań i wielu zaskoczeń, przyszedł czas na najważniejszy weekend w europejskim League of Legends. W finale znajduje się już zespół G2 Esports, który czeka na zwycięzcę pojedynku pomiędzy Origen a Fnatic. Rywalizacja o zwycięstwo zapowiada się wręcz wyśmienicie.
ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek gościem E-AMPów. Rzucał komputerem do celu
Wraz z nowym formatem ligi, zmieniono również zasady play-offów. Zwycięzca sezonu zasadniczego oraz druga drużyna automatycznie zameldowali się w półfinale, natomiast zespoły z miejsc 3-6 musiały rywalizować w walce o 1/2 finałów. Z tego wyścigu najlepiej wyszła rozpędzona ekipa Fnatic, która nie dała szans swoim oponentom.
Półfinałowe spotkanie pomiędzy G2 Esports a Origen generowało wiele znaków zapytania. Końcówka rundy zasadniczej była słaba w wykonaniu ekipy "Jankosa" i tylko dzięki dobremu początkowi, byli oni w stanie utrzymać się na pierwszej pozycji. Zespół Origen natomiast, to duże zaskoczenie rozgrywek. Przed ich rozpoczęciem typowano, że organizacja będzie walczyła co najwyżej o miejsca w środku tabeli, a tym czasem zdołali oni zająć drugą pozycję w pierwszej fazie splitu.
Pierwsza gra półfinałowego starcia trwała aż 48 minut i 30 sekund. Gra była niezwykle wyrównana, lecz dzięki większemu doświadczeniu i niekonwencjonalnym zagraniom, to G2 Esports zapisało pierwszą mapę na swoje konto. Niestety, był to tak naprawdę koniec prawdziwych emocji w tej serii. Pozostałe dwie odsłony były w pełni kontrolowane przez "Jankosa" i jego towarzyszy, którzy ponownie potwierdzili swoją siłę i aspiracje na zwycięstwo.
Origen jako przegrana drużyna, która w fazie zasadniczej zajęła drugie miejsce, ponownie powalczy o finał. Naprzeciw nich stanie Fnatic, które jest niezwykle głodne sukcesu i zdeterminowane, aby poskromić G2 Esports. Ostatni zwycięzcy oraz finaliści Mistrzostw Świata w 2018 roku rozpoczęli sezon tragicznie, jednak wraz z upływem czasu nabierali oni pewności oraz wracali do swojej optymalnej dyspozycji. Faworytem bukmacherów jest brytyjska formacja, o której sile stanowi "Rekkles" czy "Broxah". Rywalizacja pomiędzy Fnatic a Origen rozpocznie się 13 kwietnia o godzinie 17:00.
Zobacz także: Udany początek devils.one w play-inach European Masters 2019
Dla G2 Esports, które czeka na swojego rywala, będzie to szansa na powrót na tron. Spotkanie finałowe będzie niezwykle ważne dla Marcina Jankowskiego, który nigdy w swojej karierze nie wygrał splitu. Ubiegły sezon był dla Polaka niezwykle udany. W wiosennej edycji zajął z drużyną drugie miejsce by później, na najważniejszej imprezie roku - mistrzostwach świata, znaleźć się w półfinale eliminując m.in. legendarne Royal Never Give Up. Lecz nie jest to nadal spełnienie marzeń polskiego esportowca, dla którego zdobycie mistrzostwa Europy jest celem nadrzędnym. 23-latek jest już bardzo doświadczonym graczem i jak sam przyznaje, nie wie, ile jeszcze zostało mu czasu na najwyższym światowym i europejskim poziomie.
Finałowy weekend rozgrywek League of Legends European Championship odbędzie się w Rotterdamie w Ahoy Arenie, która może pomieścić 15 tysięcy osób. Decydujące spotkanie z pewnością przyciągnie komplet kibiców, którzy będą dopingować najlepsze europejskie zespoły w walce o mistrzowski tytuł oraz awans na międzynarodowy turniej MSI. Czy Marcin "Jankos" Jankowski sięgnie w końcu po upragnione trofeum? Na te pytanie uzyskamy odpowiedź już w najbliższą niedzielę.