Pierwsze starcie zdecydowanie ułożyło się po myśli Kingzone DragonX. Wykluczenie Hanabiego i Moojina dało im spore pole do popisu. Flash Wolves jednak bardzo długo utrzymywali się przy życiu, przeciągając spotkanie aż do 43. minuty, kiedy to ich Nexus eksplodował, a Peanut, Bdd i PraY mogli cieszyć się ze skutecznego wzięcia gry na swoje barki.
W drugiej rundzie Flash Wolves jakby się przebudzili. Dolna alejka przeciwnika została kompletnie wykluczona, a Bety na Kai'Sie szalał na całej mapie. Jednak kolejne dwie mapy nie były już tak korzystne dla drużyny z Tajwanu. Na trzeciej mapie nie dali rady utrzymać tempa gry, głównie przez nałożenie dużej presji na ich toplanera, Hanabiego. Dodatkowo sprawę utrudniał fakt gry na Jayce'a, który pewnie i raz po raz atakował rywala, stale stwarzając zagrożenie.
Podobna sytuacja zaistniała w ostatniej, śmiertelnej wręcz dla Flash Wolves rundzie. Vladimir na górnej alei został zdominowany przez Cho'Gatha w wykonaniu Khana. Jego teleporty i roamowanie od Taliyah spowodowało, że Kingzone bez problemu zgarniało obiekt za obiektem. Ich oponenci w tym meczu nie wzięli nawet jednej wieży. Jedyne, co udało im się "wynegocjować", to Herald zabrany przed 20. minutą gry.
W finale MSI 2018 Kingzone DragonX zmierzą się z Royal Never Give Up. Te drużyny miały już okazję zagrać na siebie podczas fazy grupowej. Wtedy górą okazała się być ekipa RNG, która po 29. minutach gry pokonała swojego rywala.
Mecz odbędzie się 20 maja, a obejrzeć go można będzie pod tym linkiem.
ZOBACZ WIDEO: Piotr "Izak" Skowyrski: "Złota era" esportu trwa, liczby cały czas rosną