Dotychczas esport był traktowany przez japońskie władze podobnie jak hazard. Wszystkiemu winna była ustawa z 1980 r., która ukróciła problem z japońskimi grupami przestępczymi - te bowiem znaczną część swoich dochodów czerpały z wirtualnego pokera. Od tamtego czasu w kasynach i turniejach esportowych nie można było wygrać więcej niż 100 tysięcy jenów, czyli około 3100 złotych.
W związku z planowanym uznaniem esportu jako dyscypliny olimpijskiej w 2024 i prawdopodobną obecnością na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Tokyo utworzono japoński związek sportów elektronicznych (JESU).
Dzięki temu w Japonii będzie można tworzyć turnieje z dużymi pulami nagród, a zawodnicy będą posiadali licencje, dzięki której zostaną oni prawnie oddzieleni od ogółu społeczeństwa.
Przykładowo w ostatni weekend w Chiba odbył się Tokaigi Game Party Japan, który obejmował takie gry jak Call of Duty: WWII, Tekken 7 czy Monster Strike. Ta ostatnia miała największą pulę nagród (73 tysiące dolarów), natomiast łącznie na wszystkie gry przeznaczono 300 tysięcy dolarów.
ZOBACZ WIDEO: "Izak": Gry komputerowe są trudniejsze do komentowania, niż piłka nożna