Podobne wydarzenia odbywały się już w przeszłości w Szwajcarii czy Szkocji, w Polsce do tej pory nikt nie zdecydował się na organizację turnieju w takiej odsłonie. Zmagania odbywać się będą w bieszczadzkiej Wilczej Jamie.
- Na pewno Wilcza Jama jest bardzo podekscytowana tym wydarzeniem. Już odśnieżają nasze przyszłe pole gry, a mamy tam teraz około metra śniegu. Największym problemem wydaje się nam wiatr, który jest dość mocny w Bieszczadach - powiedział główny organizator turnieju, Bartosz Sitkiewicz, w rozmowie z portalem curling.pl.
Sporym wyzwaniem dla zawodników mogą być także temperatury panujące w Bieszczadach. Termometry mają wskazywać nawet do -17 stopni Celsjusza.
- Jeżdżę tam już od dziesięciu lat i miejsce jest fantastyczne. Nie ma telefonów, są bardzo duże problemy z zasięgiem i można skutecznie oderwać się od cywilizacji. Kibice będą mieli piękną perspektywę. Przy restauracji jest taras widokowy, gdzie można będzie usiąść na leżaku, otulić się kocem, zamówić grzańca i z góry oglądać innych jak grają - dodał Sitkiewicz.
Organizatorzy przygotują dla uczestników trzy tory. Mecze będą rozgrywane od rana do około godziny 16, w zależności od tego, jaka będzie widoczność. Niewykluczone, że impreza ta będzie rozgrywana cyklicznie. Swoje zainteresowanie turniejem wyraziły bowiem władze województwa podkarpackiego.
ZOBACZ WIDEO Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"