Roman Giertych o śmierci Dawida Kosteckiego. "Widzę, że chcą sprawie ukręcić łeb"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Dawid Kostecki
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Dawid Kostecki
zdjęcie autora artykułu

Kilka dni po śmierci byłego boksera, jego najbliżsi napisali list do Romana Giertycha. Mecenas nie odmówił, podjął się wyjaśnienia tej tragedii. Zwłaszcza że kilka lat temu spotkał osobiście Dawida Kosteckiego. Długo wówczas rozmawiali.

[tag=53166]

Marek Bobakowski[/tag], WP SportoweFakty: Dlaczego podejrzewa pan, że Dawid Kostecki został zamordowany (więcej o tej sprawie przeczytasz TUTAJ >>)? Roman Giertych, mecenas, przedstawiciel rodziny zmarłego pięściarza: Jest wiele przesłanek, że tak właśnie się stało. Że do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Sekcja zwłok wykazała sporo obrażeń na jego ciele: siniaki na rękach, uszkodzenia naskórka na szyi, uszkodzenia na nogach. Dużo tego. I jednocześnie pani doktor przeprowadzająca sekcję wysnuła wniosek końcowy, że to było samobójstwo. To właśnie jest absurd. We wtorek (27.08. - przyp. red.) dojdzie do przesłuchania pani doktor. Będę obecny podczas tej czynności. Mam nadzieję, że uda mi się zadać kilka pytań i wyjaśnić tę sytuację.

ZOBACZ WIDEO Serie A. Szalony mecz Fiorentiny z Napoli! 7 goli i ogromne kontrowersje! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Jest pan pewny, że to było morderstwo? Jestem pewny, że trzeba to sprawdzić. No chyba, że zakładamy, iż samobójca kilka chwil przed śmiercią bije się po rękach, nogach, plecach i wbija igłę w szyję. Jeżeli dla kogoś takie zachowanie jest standardem, to ok, można uwierzyć w samobójstwo. Moje doświadczenie jednak podpowiada coś innego. Ktoś chciał i przyczynił się do tego, że Dawid Kostecki nie żyje. Chcę to wyjaśnić, wyjaśnić chcą to najbliżsi byłego sportowca. Kiedy rodzina Kosteckiego się do pana zgłosiła? Otrzymałem list kilka dni po śmierci. Natychmiast podjąłem się zadania. Znał go pan osobiście? Spotkaliśmy się kilka lat temu. Co ciekawe, też na Białołęce (czyli tam, gdzie zmarł Kostecki - przyp. red.). Zastępowałem jednego z moich kolegów w jakiejś incydentalnej sprawie, w którą był zamieszany pięściarz. Pojechałem do niego. Tajemnica adwokacka nie pozwala mi zdradzić szczegółów, ale długo rozmawialiśmy. Wypowiada się pan, że to sprawa polityczna. Dlatego, że Kostecki miał wiedzę na temat tzw. "afery podkarpackiej" (m.in. znani politycy mieli być nagrywani podczas wizyt w agencjach towarzyskich - więcej szczegółów znajdziesz TUTAJ)? Nie tylko. To może być jeden z elementów. Bardziej chodzi mi o to, że obecna władza boi się przyznać, że nie panuje nad sytuacją w więzieniach. Gdybyśmy udowodnili, że Kosteckiego zamordowano, to posypałyby się pewnie dymisje w ministerstwie sprawiedliwości. Tutaj widzę polityczną wolę, aby sprawie ukręcić łeb. Dlaczego w ogóle Kostecki znalazł się na Białołęce? Został przywieziony w związku z inną sprawą. Miał składać zeznania na człowieka, który był osadzony na… Białołęce. W tym samym zakładzie karnym? Dokładnie. Już widać totalny absurd takiej decyzji. Sprawa miała się rozpocząć 1 lipca i zupełnie nie wiem, po co przywieziono Kosteckiego już 18 czerwca, skoro praktyka mówi, że nigdy na pierwszej rozprawie nie są składane zeznania. To nie koniec takich decyzji. Tak, sprawę przełożono na 14 sierpnia. Kostecki wrócił do Rzeszowa, gdzie odsiadywał wyrok? A gdzie tam! Pozostawiono go na 6 tygodni w stolicy. Bez sensu. 2 sierpnia zmarł, nie doczekał więc sprawy, w której miał obciążyć jedną z osób. Dlaczego współpracował z prokuraturą? Nie prowadziłem jego sprawy, z tego, co się zorientowałem w sferze medialnej, poszedł na układ w zamian za skrócenie kary. To była swego rodzaju umowa. Dzięki temu w 2021 roku byłby wolny. A wcześniej, bo już za rok (2020) mógł starać się o przedwczesne zwolnienie. Nie zapominajmy, że w 2015 roku Kostecki podjął próbę samobójczą. Trafił na Oddział Intensywnej Terapii , tzw. OIOM. Nie można więc wykluczyć, że targnął się teraz po raz drugi na swoje życie. Rozmawiałem o tym z jego żoną. Ona twierdzi, że w listopadzie 2015 był w fatalnej formie psychicznej. Przedawkował tabletki. Chciał umrzeć. To było cztery lata temu. Sytuacja diametralnie się zmieniła. Miał cel, widział już dzień, w którym opuszcza mury więzienia. Nie wyrażono zgody - o co wnioskowaliście jako obrońcy - na drugą sekcję zwłok. Rodzina pochowała Dawida Kosteckiego. Czy może dojść do ekshumacji? Nie sądzę. Mamy zabezpieczony materiał zdjęciowy, który pokazuje uszkodzenia ciała. Nie będzie potrzebna ekshumacja. Na koniec pytanie do Romana Giertycha - człowieka, a nie do Romana Giertycha - mecenasa. Prywatne, a nie służbowe. Czy wierzy pan w wyjaśnienie śmierci Dawida Kosteckiego. (Cisza) Dlaczego pan milczy? Niech się pan domyśli. A tak już całkiem realnie. Moim zdaniem to będzie zależeć od woli wyjaśnienia tej dramatycznej sytuacji przez najważniejsze osoby w tym państwie. Przecież każdy mój wniosek można odrzucić, wyrzucić do śmieci. Wtedy nie poznamy prawdy. I to jest właśnie najbardziej przerażające. Jestem zszokowany w jakim kraju i w jakich warunkach przyszło nam żyć.

Źródło artykułu: