- Z tego co wiem od kolegi z TVP, już miesiąc przed galą nadeszło pismo z British Boxing Board of Control, że Molina wpadł na koksie i żeby nie reklamować walki. Było trochę czasu na znalezienie rywala dla Wacha, ale rozumiem - nie udało się - powiedział Andrzej Kostyra z "Super Expressu".
Walka Mariusza Wacha z Erikiem Moliną miała być głównym wydarzeniem wieczoru na PGE Narodowym. Polak bardzo liczył na nią, ale nie dane było mu wejść do ringu. Przepraszał swoich kibiców, chociaż tak naprawdę nie zawinił w tej sytuacji.
- Gdybyście robili ze mną wywiad wczoraj, co kilka sekund musielibyście wyciszać przekleństwa. Teraz już się z tym pogodziłem, mówię o tym na spokojnie. Jest informacja, że moim przeciwnikiem mógłby być Siergiej Werwejko. Z całym szacunkiem dla Werwejki, bo jest solidnym zawodnikiem, nie chciałbym być na tej gali "zapchajdziurą". Nie ma sensu, żebym teraz wychodził do ringu i męczył się ze słabszym rywalem. Lepiej w ogóle nie walczyć - mówił Mariusz Wach o odwołaniu swojego pojedynku z Erikiem Moliną.
Kostyra zwraca uwagę, że kilka innych pojedynków było po prostu słabych. - (...) W głównej walce wieczoru Szpilka, który przegrał dwa ostatnie pojedynki przez nokaut z amerykańskim rywalem, który nie walczył ponad 2 lata, a z 7 ostatnich walk przegrał 5. No i jeden przez 10 rund uciekał, drugi go gonił - mówi ekspert bokserski.
Izu Ugonoh też nie mógł być zadowolony ze swojej walki, ponieważ jego rywal Fred Kassi stwierdził, że musi się poddać, ponieważ... cierpi na ból głowy. - Wielkiego pecha miał Izu Ugonoh, bo jego rywala Kassiego "od 5 dni bolała głowa" i poddał się właściwie bez walki. Symulant, nie zasługujący na wypłatę. Szkoda, bo Izu dopiero się rozkręcał - powiedział Kostyra.
ZOBACZ WIDEO Dominic Guinn kończy karierę po porażce z Arturem Szpilką. "Chcę dać innym coś, czego nie umiałem dać sobie"