Sytuacja w polskim boksie jest trudna, bo w tym sporcie mamy coraz mniej światowych gwiazd. Jednym z wyjątków jest Artur Szpilka, który próbuje przebić się do czołówki wagi ciężkiej. Na razie jednak daleko mu do najlepszych.
Fanem talentu pięściarza z Wieliczki nie jest Grzegorz Skrzecz. Brązowy medalista MŚ w 1982 roku jest zdania, że "Szpila" jest przereklamowany.
- Nigdy nie miałem przekonania do Szpilki. Więcej krzyku niż roboty. Deontay Wilder pokazał mu, gdzie jest jego miejsce w szeregu. Jednak jego wyjazd na treningi do Stanów Zjednoczonych to bardzo dobry ruch. W naszym polskim kociołku trochę się dusimy - mówi Skrzecz w rozmowie z portalem sport.tvp.pl.
Skrzecz skomentował także fakt, że Artur nie walczy już od ponad roku. Legendarny bokser zarzuca młodszemu koledze po fachu, że jest zbyt wybredny.
ZOBACZ WIDEO Kawulski o budżecie gali KSW 39 i przyszłości Chalidowa
- Nikt nie wie, w jakiej jest dyspozycji. To bardzo duży okres roztrenowania. A on głównie narzeka. Chce się mierzyć z najlepszymi, ale oni z nim nie chcą. Wtedy Artur się obraża. Wyśmiewa potencjalne pojedynki ze słabszymi pięściarzami. Takie "wybieranki" kończą się tak, że znowu nie ma terminu walki - przyznaje.
Na koniec oberwało się również Tomaszowi Adamkowi, który 24 czerwca wraca do boksu. Skrzecz jednak nie wróży mu już wielkiej kariery.
- Na pewno nie walczy o pas mistrza świata. Co najwyżej o pasek do spodni. Życzę mu dobrze, ale nie wróżę mu spektakularnych sukcesów - kończy.