Do zdarzenia miało dojść 10 września 2016 roku w czasie spotkania Warszawsko-Mazowieckiego Okręgowego Związku Bokserskiego.
Rajkowski miał być obrażany przez Pawła Skrzecza, a następnie powalony silnym ciosem w podbródek. Działacz i były sędzia na cztery dni trafił do szpitala, obecnie nadal narzeka na problemy zdrowotne.
- Rzuciłem się do niego, ale wpadłem na Jurka Rybickiego. Rajkowskiego praktycznie nie dotknąłem, tylko się na niego przewróciłem - tłumaczy się w rozmowie z "Faktem" Paweł Skrzecz.
Prokuratura potwierdziła, że działacz został uderzony, ale umorzyła dochodzenie. Podstawą do takiej decyzji był fakt, że Rajkowski przebywał w szpitalu krócej niż siedem dni.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora
Poszkodowany przyznał, że był nakłaniany do tego, żeby nie nagłaśniać sprawy. Miał odpuścić, jeśli Skrzecz pokryje koszty jego leczenia. Przedstawiciel wicemistrza olimpijskiego z Moskwy przedstawia inną wersję, według której Rajkowski domagał się stanowiska w związku bokserskim dla małżonki, a następnie 50 tysięcy złotych.
Konflikt Skrzecza z Rajkowskim trwa od lat. Według boksera działacz wyprowadzał pieniądze z kasy związku. Ten z kolei argumentuje, że walczy o sprawiedliwość. W grudniu 2016 Rajkowski wysłał pisma do Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Polskiego Związku Bokserskiego oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki, w których domaga się zawieszenia Skrzecza w prawach sędziego i trenera.