Bika rozpoczął ostrożnie, unikając wymian w obawie przed nadludzką siłą "Supermana". Mistrz bił kombinacjami na korpus i w ten sposób zapisał pierwszą rundę na swoją korzyść. W trzecim starciu pretendent wykazywał większą chęć do bezpośredniej konfrontacji, choć brakowało w jego poczynaniach finezji. Bika nawet przez moment zamknął Stevensona w narożniku, ale nie zdołał wykorzystać okazji.
W piątym starciu czempion kilkukrotnie podłączył rywala, ale dzielny Australijczyk zdołał przetrwać kryzys, potwierdzając przy tym, że dysponuje granitową szczęką. Stevenson bawił się w ringu, momentami boksując koncertowo, efektywnie i widowiskowo.
[ad=rectangle]
Bika po raz pierwszy w zawodowej karierze zapoznał się z deskami w szóstej rundzie, choć nokdaun spowodowany był złym ustawieniem nóg. Kanadyjczyk boksował powtarzalnie i skutecznie, znakomicie czując dystans i zamiary oponenta. Prawdziwą bombę Stevenson wystrzelił w dziewiątym starciu, Bika ciężko padł na matę ringu i... błyskawicznie się pozbierał, choć lewy prosty mistrza był porażająco dokładny.
Niestrudzony Bika w końcówce walki zerwał się do odrabiania strat i pokazał olbrzymie serce do sportu. Skazywany na pożarcie pięściarz nie zamierzał się poddać, ale ograniczenia techniczne nie pozwoliły mu na coś więcej. W ostatniej odsłonie pogromca Andrzeja Fonfary dał kibicom sporo radości, podejmując odważne próby ognia.
Po ostatnim gongu głos zabrali sędziowie, którzy punktowali 115:111, 116:110 i 115:110 na rzecz Stevensona. Mistrz po raz piąty obronił tytuł mistrzowski WBC w wadze półciężkiej.