Już dawno nie widzieliśmy tak emocjonującej gali na polskiej ziemi. Grupa Knockout Promotions podczas swojej piętnastej gali z cyklu Knockout Boxing Night postawiła na pojedynki polsko-polskie, które okazały się strzałem w dziesiątkę. Nawet popularne obecnie freak-fighty, o których mówiło się przed galą sporo złego, stanęły na wysokości zadania.
Sensacja na wstępie
Gala rozpoczęła się od szybkiego zwycięstwa Aleksandra Bereżewskiego, jednak jego rywal pozostawiał bardzo wiele do życzenia i raczej żaden z kibiców pięściarstwa nie będzie wspominał przez dłuższy czas tego pojedynku. Zupełnie inaczej będzie w przypadku walki, do której doszło chwilę później.
Damian Kiwior mierzył się z dobrze znanym na polskich ringach Pablo Mendozą. Pochodzący z Nikaragui pięściarz, mimo sześciu porażek z rzędu, udowodniał nie raz, że nie jest bokserem z pierwszej lepszej łapanki. Dokładnie to pokazał w 2. rundzie walki z Kiwiorem, nokautując Polaka piekielnie mocnym prawym.
ZOBACZ WIDEO: FEN 34. Borowski jak profesor! "Czas zająć się klubem i rodziną"
Gala zatem rozpoczęła się od niemałego trzęsienia ziemi, które zwiastowało tylko większe emocje. Dokładnie tak było w kolejnych pojedynkach, których bohaterami byli uczestnicy freak-fightów. Bardzo dobre walki stoczyli Szymon "Taxi Złotówa" Wrzesień z Tomaszem "Fit Dzikiem" Łomnickim oraz Bartosz Graczyk z Michałem Choińskim. Często tego typu potyczki w formule bokserskiej bywają nudne, jednak tym razem kibice, których w końcu zobaczyliśmy w hali, mogli być w pełni zadowoleni z widowiska.
Wielkie emocje w walkach polsko-polskich
Po szybkiej i łatwej przeprawie Pawła Stępnia doszło do wyczekiwanego boju Mateusza Masternaka z Adamem Balskim o interkontynentalny pas IBF w kategorii junior ciężkiej. Na początku wiele osób twierdziło, że pojedynek jest zupełnie nietrafiony, a pięściarzy dzieli spora przepaść w umiejętnościach, jednak szybko okazało się, że nie do końca tak jest.
W pierwszej odsłonie aktywniejszy był Balski, który zapisał to starcie na swoje konto. Następnie do głosu doszedł Masternak, który pokazał profesurę w ringu, rozbijając rywala. Gdy wydawało się, że "Master" zwycięży przed czasem, Adam Balski w świetny sposób wracał z "zaświatów", dając przy tym wiele radości i emocji kibicom. Pojedynek przyniósł wielkie grzmoty, które nagradzane były brawami i licznymi przychylnymi komentarzami, co tylko potwierdziło tezę, że odbiór walk polsko-polskich jest zupełnie inny, a one same wciąż bardzo pożądane.
Po tym przyszedł czas na danie główne, czyli potyczkę Artura Szpilki z Łukaszem Różańskim. Ta rozpoczęła się od sytuacji, której nikt nie mógł przewidzieć. Już w 4. sekundzie walki "Szpila" posłał oponenta na deski po świetnym lewym. Na macie ringu wylądował ten, który w tej walce miał nokautować!
Różański doszedł jednak szybko do siebie, wciąż napierając i szukając silnych sierpowych. Jeden z nich doszedł kilkanaście sekund później do głowy Szpilki, rzucając go po raz pierwszy na deski. Rozpędzony 35-latek, boksujący w swoim mieście, nie wypuścił okazji z rąk, posyłając "Szpilę" jeszcze dwa razy na matę ringu. Ostatni nokdaun był bardzo mocny i zawodnik z Wieliczki nie był w stanie wrócić o własnych siłach do narożnika.
Niezwykle emocjonujący i efektowny bój wywołał szaleństwo na Podpromiu, bowiem tego typu walki to niezwykła rzadkość na polskich ringach. Tak intensywnego pojedynku nie było od lat, a do tego nie był on tylko o przysłowiową "pietruszkę". Łukasz Różański zdobył interkontynentalny pas federacji WBC w kategorii Bridger, który znacznie przybliża go do walki o pełnoprawny tytuł.
Niedzielna gala udowodniła, że nie należy bać się starć polsko-polskich i to właśnie one budzą szczególne emocje w kibicach. Oczywiście, muszą być one odpowiednio zestawione, jednak wielu polskich pięściarzy znajduje się na podobnym poziomie i jest to jak najbardziej możliwe. Sport, emocje i nowi bohaterowie wystarczą, aby wzbudzić zainteresowanie wśród polskiej widowni i nie będą potrzebne do tego osoby, które od dawna w środowisku pięściarskim nie powinny się poruszać.
Kilka lat temu organizowano tego typu gale, których siłę stanowiły właśnie potyczki rodaków. Od tego czasu minęło jednak kilka lat i kto wie, może to właśnie odpowiedni czas, aby wspomniany schemat powielić. A jeżeli nie, to chociaż dać kibicom kilka polsko-polskich walk na najwyższym poziomie, tak bardzo pożądanych i wyczekiwanych, co potwierdziła gala w Rzeszowie.
Mateusz Hencel
Zobacz także: "Powtórkę pokażą w Teleexpressie". Miażdżące opinie po porażce Artura Szpilki
Zobacz także: KBN 15. Wojna w ringu! Masternak zdobył pas, Balski serca kibiców