Pierwszy pojedynek między Anthonym Joshuą a Andym Ruizem jr odbył się 1 czerwca w nowojorskiej Madison Square Garden. Walka zakończyła się sensacyjnym rozstrzygnięciem - Ruiz w 7. rundzie rozprawił się z Joshuą (wygrał przez techniczny nokaut), odbierając mu pasy mistrza świata w wadze ciężkiej.
- To był szczęśliwy cios, wyprowadzony chyba przez bogów - mówi Brytyjczyk dla "Sky Sports". Joshua dziwi się też, że po potężnym ciosie otrzymanym od Ruiza przeboksował jeszcze cztery rundy.
- Nie wiem, czym jest wstrząśnienie mózgu, ale po walce nie wiedziałem, w której rundzie pojedynek został przerwany. Jestem zszokowany, że Ruiz potrzebował aż czterech rund, by mnie w końcu znokautować - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Piotr Jagiełło o walce Szpilki z Chisorą. "To było bardzo trudne doświadczenie. Zobaczymy, jaki ma plan na przyszłość"
Joshua w pierwszym pojedynku z Ruizem miał swoje szanse. Meksykanin wytrzymał jednak nacisk, wyczekał na odpowiedni moment i skończył rywala. - To dobry wojownik - przyznaje brytyjski zawodnik.
Zobacz też: Boks. Ołeksandr Usyk zadebiutuje w wadze ciężkiej. Powalczy w Chicago
Jeszcze w tym roku ma dojść do rewanżu, o ile Ruiz w końcu złoży podpis pod kontraktem. Kwestią sporną jest jego wynagrodzenie dla Meksykanina - Ruiz nie zgadza się na kwotę 9 mln dolarów, jaką mu zaoferowano. Tym bardziej, że Joshua miałby zarobić za pojedynek rewanżowy ok. 40 mln dolarów (więcej TUTAJ).
- W rewanżu muszę być mądrzejszy. W pierwszej walce nie boksowałem poprawnie. Skakałem po ringu jak maratończyk, tańczyłem. Nie zrealizowałem swojego planu. W rewanżu będzie inaczej - zapowiada Joshua.