Polska sztafeta kobiet jako pierwsza minęła linię mety podczas mistrzostw świata juniorek. Radość ze złotych medali trwała krótko. Izabela Marcisz pomyliła trasę i Polki zostały zdyskwalifikowane. Do Marcisz nikt nie miał pretensji. Błąd popełnili organizatorzy, którzy nie oznaczyli należycie trasy. Pomyliła się także walcząca o złoto Niemka.
Po biegu Justyna Kowalczyk krytykowała organizatorów. Sugerowała, że dla sędziów ważniejsze było pilnowanie, czy zawodniczki nie mają zbyt długiego kontaktu z trenerami niż prawidłowe oznaczenie trasy.
Po kilku dniach emocje już opadły i Kowalczyk z większym spokojem odniosła się do mistrzostw świata juniorek. "Mogę sobie tylko próbować wyobrazić, jak bardzo źle się Iza z tą pomyłką czuje. Wiem, że już nigdy nie popełni podobnego błędu. Trudno opisać, jak bardzo mi szkoda pozostałych dziewcząt. Płakałam jak one. Widziałam w sporcie wiele łez, ale tych nie powinno być. Trasa powinna być zagrodzona i tak oznakowana, by nawet zdenerwowany i zmęczony zawodnik nie miał wątpliwości, gdzie biec. By po prostu nie miał możliwości pomyłki!" - napisała w swoim felietonie dla "Gazety Wyborczej".
ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"
Kowalczyk nie ukrywa satysfakcji z tego, że dwa lata temu namówiła Aleksandra Wierietielnego do pracy z reprezentacją Polski. Doświadczony trener nie chciał podjąć się tego wyzwania, ale Kowalczyk go przekonała. Teraz mieli powody do świętowania.
Od tego czasu Polki zrobiły spory postęp. "Nie rozumiałam, jakim cudem mamy tak słabe juniorki, że wejście najlepszej do piątej dziesiątki jest sprzedawane jako sukces. Przecież te grupy miały dobre warunki do pracy. Nie rozumiałam, jak można na treningach przyjemnie się ślizgać na nartach, gadać, nie zwracać uwagi ani na zakręty, ani na technikę, na cokolwiek. Jakim cudem wyznacznikiem profesjonalizmu jest zerkanie na pulsometr co minutę?" - dodała w felietonie.
"To mógł być pierwszy historyczny medal dla Polski. A są łzy. Mamy z trenerem Wierietielnym wielką satysfakcję, że pokazaliśmy dziewczynom, iż warto pracować. Satysfakcję, że w mniejszym lub większym stopniu przekonaliśmy je do swoich racji, że nam uwierzyły. Jeszcze będą płakać ze szczęścia" - zakończyła była polska biegaczka.
Czytaj także:
Skoki. Raw Air 2020. W Lillehammer odbędzie się dodatkowy konkurs. Jeden z Polaków nie może w nim wystartować
Skoki. 7. miejsce polskiej drużyny mieszanej na mistrzostwach świata juniorów