Piją piwo i biegają. Poznaj szaloną dyscyplinę sportu

Kiedyś była to rozrywka dla kolegów. Ostatnio zamieniła się w poważną rywalizację. Nie wystarczy szybko przebierać nogami, równie ważne jest błyskawiczne pochłonięcie "złocistego napoju".

W tym artykule dowiesz się o:

Piwko po treningu? Dlaczego nie. Sportowcy - zarówno profesjonaliści jak i amatorzy - lubią sięgać po ten trunek. A gdyby tak połączyć picie piwa z bieganiem? Na taki pomysł w 1989 roku wpadła - z nudów - grupa młodych Kanadyjczyków.

Pewnego sierpniowego wieczoru wymyślili zawody. - Wypijemy piwo, przebiegniemy jedno okrążenie stadionu. I tak cztery razy - ustalili zasady. Pobiegła siódemka, w tym Graham Hood, późniejszy olimpijczyk (dziewiąty na igrzyskach w Barcelonie na dystansie 1500 m). Miał wówczas 17 lat i... złamał prawo. W prowincji Ontario wolno pić alkohol dopiero po ukończeniu 19. roku życia.
[ad=rectangle]
Kto zwymiotuje, biegnie "karną rundę"

Kumple ustalili jedną, dość brutalną, zasadę. Kto zwymiotuje w trakcie zawodów, musi pokonać "karną rundę" - dodatkowe 400 m. Ofiarą przepisu padł Hood. - Mój żołądek nie jest do tego stworzony - przyznał. Zawody wygrał, z czasem 7 minut 30 sekund, Tom Jones. On także biegł "nielegalnie", bo do 19. urodzin brakowało mu paru tygodni. Kilka minut po zakończeniu nieoficjalnych zawodów alkohol zrobił swoje. Nogi zwycięzcy odmówiły posłuszeństwa. Koledzy zanieśli go do domu.

Gdy rozpoczął się rok szkolny, grupa znajomych kontynuowała zabawę. Z czasem zyskiwała ona na popularności. Tak narodziła się konkurencja znana jako "beer mile", czyli "piwna mila". W grudniu 1998 r. Patrick Butler stworzył stronę Beermile.com, na której znaleźć można wszystkie najważniejsze informacje o o tej dyscyplinie - wyniki (każdy może się zalogować i zarejestrować swój rezultat), rekordy i przepisy.

Kanadyjczycy spisali zasady - tzw. Kingston Rules (od miejsca - Kingston, w prowincji Ontario). O "karnej rundzie", która odbiera szanse na dobry wynik, już wspomnieliśmy. Ta reguła utrzymała się do dziś. Oprócz tego mamy kilka przepisów dotyczących samego piwa - puszka lub butelka musi być o pojemności przynajmniej 12 uncji, czyli ok. 0,34 litra.

To nie jedyny wymóg. Zawartość alkoholu w objętości (tzw. ABV) to przynajmniej 5%. Wolno pić piwo tylko z puszek ze standardowymi otwieraczami, nie może być żadnych ułatwień (np. większych otworów). Wszystko po to, by warunki były jednakowe. "Złocisty napój" musi zostać wypity w specjalnej strefie wynoszącej 10 m (przed linią mety).

Padła granica pięciu minut

O piwnej mili głośno zrobiło się w ostatnich dwóch latach. W kwietniu 2014 r. James Nielsen - jako pierwszy w historii - złamał granicę pięciu minut. Uzyskał wynik 4:57.1. Film, który wstawił na YouTube, zyskał ogromną popularność. Do dziś obejrzało go prawie 1,5 mln internautów.

Nielsen to biegacz z San Francisco, wiceprezes firmy Wizeline. Miał przeszłość zawodniczą. Był mistrzem na 5000 m na Uniwersytecie w San Diego.

Stał się twarzą piwnej mili. Otrzymywał zaproszenie do telewizji ESPN i CNN, pojawił się w programie "The Tonight Show". - Złamanie przez Jamesa granicy pięciu minut przyciągnęło uwagę ludzi - mówi James Markell, jeden z pionierów "beer mile", organizator zawodów Beer Mile World Classic. Osiągnięcie Nielsena porównywano z wyczynem legendarnego lekkoatlety Rogera Bannistera, który jako pierwszy - w 1954 r. - złamał granicę czterech minut w biegu na jedną milę.

Dwa rekordy jednego dnia

Przez kilkanaście miesięcy żaden ze śmiałków nie potrafił pobić wyniku Amerykanina. Aż do 7 sierpnia 2015. Tego dnia rekord został poprawiony dwa razy! Najpierw w Australii. 25-letni Josh Harris "urwał" prawie sekundę, wypijając cztery piwa i pokonując cztery okrążenia stadionu w 4:56.2.
[nextpage]Sportowiec, który niegdyś reprezentował Australię na uniwersjadzie, nawet nie zdążył się tym sukcesem nacieszyć. Po... 14 godzinach rekord odebrał mu pewien Kanadyjczyk.

Mowa o Lewisie Kencie z Mississaugi w prowincji Ontario, czyli kolebce "piwnej mili". 21-latek długo szykował się do poprawienia rekordu. Ale rekordu Nielsena. 7 sierpnia planował przejść do historii. Gdy się obudził, spostrzegł, że ma kilka wiadomości od znajomych. - Zobacz, co zrobił ten Australijczyk. 4:56.2 - pisali mu SMS-y takiej treści. - Cholera, to miała być moja próba pobicia rekordu świata - zdenerwował się Kent.

Jego początki z "beer mile" były kompletnie nieudane. Pobiegł z kolegami z uczelni i uzyskał wynik 6:11. - Pomyślałem: "to niesamowite". Jak to możliwe, by przebiec ten dystans tak szybko? Po wypiciu trzeciego i czwartego piwa czułem się niekomfortowo. Nie sądziłem, że zbliżę się do pięciu minut - wyjaśniał.

Stopniowo jednak poprawiał "życiówkę". Najpierw o prawie minutę - do 5:19, później o kolejne sekundy. Zaczął dokładnie analizować specyfikę tej konkurencji. Doszedł do wniosku, że lepsze rezultaty osiągają ci, którzy piją piwo z butelek, a nie z puszek (z czołowej "10" w tabeli wyników tylko Nielsen używał puszek). Znalazł także odpowiednią markę "złocistego napoju" - Amsterdam Blonde, z browaru w Toronto. Mówiąc potocznie, to piwo "wchodzi" mu najlepiej. Są dwie podstawowe zasady - nie może być mocno gazowane i nie powinno być mocno schłodzone.

Rekord ustanowiony kilkanaście godzin wcześniej w Australii tylko zmobilizował Kenta do wysiłku. Kanadyjczyk błyskawicznie opróżniał butelki (w sumie zajęło mu to ok. 32 sekund), pobiegł bardzo równo. Efekt? 4:55.8. O cztery dziesiąte sekundy szybciej od Australijczyka Harrisa!

Zobacz rekord świata w "piwnej mili"

Gwiazdor nie dał rady

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że profesjonalni lekkoatleci roztrzaskaliby tenże wynik w pył. Rekord świata na jedną milę ustanowiony przez Hichama El Guerrouja z Maroka wynosi 3:43.13. Okazuje się jednak, że nie szybkie przebieranie nogami, lecz błyskawicznie spożywanie piwa ma większe znaczenie w "beer mile".

Przekonał się o tym Nick Symmonds. - Kocham picie i kocham bieganie. Ta konkurencja jest stworzona dla mnie - mówił. Amerykanin specjalizuje się w biegu na 800 m. Jego rekord życiowy 1:42.95 jest lepszy od wyników naszych gwiazd - Adama Kszczota i Marcina Lewandowskiego. Symmonds zajął piąte miejsce na igrzyskach w Londynie, zaś na mistrzostwach świata w Moskwie w 2013 r. zdobył srebrny medal.

- Nie jestem najlepszy w piciu, ale jestem najlepszym biegaczem - mówił przed mistrzostwami świata w "piwnej mili", zorganizowanymi w grudniu 2014 r. Chciał pobić rekord świata. Jednak do granicy 5 minut nawet się nie zbliżył. Poległ z kretesem! Zawody ukończył na siódmym miejscu, z wynikiem 5:41.7. Tłumaczył, że to wszystko przez gatunek piwa, którego nigdy wcześniej nie spożywał. Miał ewidentne problemy z szybkim wypiciem trunku. Pierwsze piwo wlał w siebie w czasie poniżej 8 sekund, ale później było już tylko gorzej - dwa razy po ok. 14 sekund, a ostatni wynik - aż 18,76 s. Takiej straty odrobić nie miał szans. Mistrzem został Kanadyjczyk Corey Gallagher (5:00.23).

W tegorocznych zawodach, które odbyły się 22 sierpnia w San Francisco, triumfował Lewis Kent (z czasem 5:07.7).

"Usuń mój wynik, proszę, bo..."

W "piwnej mili" startują także kobiety. Rekordzistką jest Elizabeth Herndon z USA, która uporała się z czterema piwami i dystansem 1600 m w 6:17.8. Na niektórych zawodach kobiety walczą według zmodyfikowanych zasad (bez pierwszej kolejki piwnej, rozpoczynając od 400 m biegu).

Co ciekawe, w naszym kraju odbyło się już kilka takich imprez - między innymi w Krakowie, Szczecinie czy Łodzi. Próżno jednak szukać naszych zawodników w czołówce światowej listy. Na stronie Beermile.com każdy może umieścić swój wynik. Aktualnie zgłoszonych jest... prawie 90 tysięcy rezultatów. Niektórzy lubią się chełpić tym, jak szybko potrafią pić i biegać. Są jednak i tacy, którzy dzwonią albo piszą do właściciela strony z prośbą o usunięcie rezultatu.

Patrick Butler ujawnia, jaka jest treść takich maili. - "Cześć, czy możesz usunąć mój wynik? Jestem z niego naprawdę dumny, ale on pokazuje się jako pierwszy po wpisaniu mojego nazwiska w wyszukiwarce internetowej. A ja teraz jestem w trakcie szukania pracy". Dla pracodawców, którzy nie tolerują alkoholu, taka informacja może oznaczać dyskwalifikację potencjalnego kandydata.

Źródło artykułu: