Tylko 1 procent szans? Druzgocące wieści po wypadku 18-letniej Polki

Materiały prasowe / Polski Związek Biathlonu  / Milena Widlak
Materiały prasowe / Polski Związek Biathlonu / Milena Widlak

Wypadek 18-letniej Mileny Widlak zszokował całą społeczność biathlonu w Polsce. W rozmowie z WP SportoweFakty trener zawodniczki Jerzy Szyda opowiedział o szczegółach tego dramatycznego zdarzenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Informację o wypadku Mileny Widlak w rozmowie z TVP Sport przekazała Agnieszka Cyl, dyrektor sportowa Polskiego Związku Biathlonu. Do zdarzenia doszło około 10 dni temu.

Więcej szczegółów na ten temat w rozmowie z WP SportoweFakty podał Jerzy Szyda, trener AZS AWF Wrocław i UKN Melafir Czarny Bór.

ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega

Milena Widlak jest zawodniczką drugiego z tych klubów. Do zdarzenia doszło na trasach biegowych w pobliżu Jakuszyc, podczas treningu, w którym uczestniczyło łącznie siedmiu zawodników juniorskiej reprezentacji Polski. Pięciu z nich weźmie udział w rozpoczynających się 26 lutego młodzieżowych mistrzostwach świata w szwedzkim Oestersund.

"To przekracza ludzką wyobraźnię"

- To, co się stało, przekracza ludzką wyobraźnię. Nigdy nie słyszałem nawet, żeby coś podobnego się wydarzyło. Był to podstawowy, ciągły trening z elementami technicznymi. Wypadek miał miejsce w jego samej końcówce - relacjonował Szyda.

Trener przekazał, że nikt nie widział, co dokładnie się stało. Szyda ustawił się z kamerą w pobliżu zakrętu kończącego zjazd. Zawodnicy docierali w to miejsce pojedynczo, w odstępie kilkudziesięciu sekund. Jako ostatnia miała przybiec Milena Widlak. Gdy jej nieobecność się przedłużała, jeden z jej kolegów z kadry zawrócił, by sprawdzić, co stało się z dziewczyną.

- Gdy ją znaleźliśmy, leżała na ziemi. Była świadoma, ale od razu było widać, że doznała urazu kręgosłupa. Wypadek miał miejsce około 100 metrów od Polany Jakuszyckiej. Wokół nas przebiegło wielu innych narciarzy. Jeden z nich zatrzymał się przy nas i poinformował, że jest lekarzem. Towarzyszył nam do momentu, aż nadjechała pomoc - opowiada trener.

O zdarzeniu zawiadomiono służby ratunkowe. Jednocześnie dwie zawodniczki zjechały niżej, by poprosić o pomoc ratowników GOPR. Ci niedługo potem dotarli na miejsce i rozłożyli pod Mileną Widlak nosze pneumatyczne. Następnie zwieźli ją niżej, gdzie już czekała karetka.

Nie wiadomo, co stało się na trasie

Jerzy Szyda nie potrafi wytłumaczyć, jak doszło do wypadku. W rozmowie z WP SportoweFakty przekazał, że trasa była dobrze przygotowana, a trening kadrowiczów nie należał do wymagających. Również pomiary Widlak tuż przed wypadkiem nie wskazywały na nic niepokojącego.

- Wszyscy reprezentanci mieli na sobie sporttester (urządzenie monitorujące pracę serca oraz inne czynności życiowe w czasie treningu wyczynowego - przyp. red.) Jeszcze na około dwie minuty przed wypadkiem pomiary wskazywały, że Milena jest zrelaksowana i wszystko u niej w porządku, nie mogło więc dojść do zasłabnięcia. Gdyby dojechała tam, gdzie byłem ustawiony, byłby to koniec treningu - mówił.

- Zawodnicy podczas zjazdu osiągali prędkość 40 km/h, czyli dość standardową w takich warunkach. Nawet gdyby doszło do upadku, sportowcy o takich umiejętnościach potrafią go doskonale zamortyzować. Nie mam pojęcia, co tam mogło się stać - dodał.

Szyda poinformował również, że kijki, z których korzystała zawodniczka, nie były złamane. Również jej narty nie nosiły śladów większych uszkodzeń. Jak przekazał, wokół trasy, którą poruszali się zawodnicy, rośnie kilka choinek. Nie wiadomo jednak, czy Widlak uderzyła w którąś z nich.

Stan dziewczyny jest poważny

- Milena doznała bardzo poważnych obrażeń kręgosłupa. Ostateczna diagnoza nie jest postawiona. Była już operowana, ale dotychczasowe badania nie wykazały jeszcze pełnego zakresu uszkodzeń. Milenę czekają kolejne, w tym na pewno rezonans magnetyczny. Potem będziemy mogli zadecydować, co dalej - poinformował Szyda.

Wcześniej Agnieszka Cyl w rozmowie z TVP Sport informowała już, że stan Widlak jest poważny. Jak przekazała, pierwsze prognozy lekarzy sugerowały, że dziewczyna ma tylko 1 proc. szans na powrót do sprawności. 

W tym momencie trudno ocenić, jak kosztowne może być leczenie Widlak. Jerzy Szyda szacuje, że w przypadku rehabilitacji podjętej w zagranicznej placówce medycznej może to być nawet kilka milionów złotych. Polski Związek Biathlonu już teraz apeluje o pomoc dla młodej zawodniczki.

-  Będziemy potrzebowali wsparcia każdego o dobrym, wielkim sercu. Na teraz szukamy lekarzy, którzy podadzą nam inną prognozę niż jeden procent na sprawność Mileny. Ja w to nie wierzę. Wspólnie z całym sztabem, związkiem i pomocnymi nam ludźmi zrobimy wszystko. Po tym wypadku wyciągamy wszystkie możliwe znajomości, żeby Milena stanęła na nogimówiła. Agnieszka Cyl

Dodajmy, że Milena Widlak kilka miesięcy temu skończyła 18 lat. Zawodniczka UKN Melafir Czarny Bór należała do młodzieżowej kadry Polski w Biathlonie.

Komentarze (20)
avatar
adudu
24 min temu
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
O to czy była szczepiona przeciwko C19 oczywiście nikt nie zapyta. Dziennikarskie tchórze i pseudoeksperci. Mój dobry kolega był świetnie zapowiadającym się stomatologiem. Otworzył pod koniec u Czytaj całość
avatar
radek Oo.....
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Oby się potoczyło jak najbardziej optymistycznie. Jak będzie zbiórka to niech WP o tym napisze . 
avatar
Piotr Krok
1 h temu
Zgłoś do moderacji
11
3
Odpowiedz
A zawodniczka nie może czy nie chce wyjaśnić co się stało??
Kto jak nie ona sama może to wyjaśnić?
Trochę to dziwna sprawa 
avatar
dotdot
1 h temu
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Czasami zdarzają się takie gwałtowne „odcięcia” nóg, które powodują nagłe, niekontrolowane upadki. Są incydentalne, ale też bywają one symptomem zaburzeń pracy mózgu czy chorób, m. in. SLA. Cho Czytaj całość
avatar
Fata
2 h temu
Zgłoś do moderacji
4
2
Odpowiedz
Podstawowe pytanie: jak ubezpieczon 
Zgłoś nielegalne treści