Helikopter gotowy lecieć po Rafała Fronię

Zdjęcie okładkowe artykułu: Facebook / Na zdjęciu: śmigłowiec, który brał udział w akcji ratunkowej na Nanga Parbat
Facebook / Na zdjęciu: śmigłowiec, który brał udział w akcji ratunkowej na Nanga Parbat
zdjęcie autora artykułu

Jeżeli warunki pogodowe pozwolą, po Rafała Fronię wyleci helikopter. Polski alpinista doznał złamania przedramienia podczas wyprawy na K2.

W tym artykule dowiesz się o:

Fronia został trafiony spadającym kamieniem. Himalaista zszedł do bazy i od piątku czeka na przylot helikoptera, który przetransportuje go do szpitala w Skardu.

Na profilu "Polski Himalaizm Zimowy" czytamy, że wszelkie formalności zostały już ustalone, a piloci helikoptera czekają na lepsze warunki pogodowe. Pakistańczycy zwlekali z akcją ratunkową do momentu przedstawienia gwarancji bankowych polskiej strony.

W piątek Frania był wyraźnie poirytowany reakcją polskich mediów na zdarzenia na szczycie. Podczas rozmowy z telewizją TVP Info oburzył się na dziennikarkę i przerwał połączenie telefonicznie. - Miała pani kiedyś złamaną rękę? - zapytał. Prowadząca odpowiedziała, że tak i zdaje sobie sprawę z tego, jak to boli. Dopytywała Fronię, jak się czuje. To pytanie przelało czarę goryczy. - Wie pani co, do d**y, dajcie nam w końcu spokój - skwitował i rozłączył się.

Wcześniej z ekipy wspinającej się na K2 urazu doznał również Adam Bielecki, któremu kamień spadł na twarz i złamał nos.

Kierownik wyprawy, Krzysztof Wielicki, poinformował w sobotę, że ze względów bezpieczeństwa "zawiesili działalność górską na drodze Cesena/Basków". - O wyborze innego wariantu poinformujemy wkrótce - czytamy na profilu "Polski Himalaizm Zimowy".

ZOBACZ WIDEO To tam mieszka na co dzień Elisabeth Revol - zobacz reportaż WP SportoweFakty

Źródło artykułu: