Ekipa na miejscu. Zła wiadomość od Wielickiego: Z lotu obserwacyjnego nic nie wyszło

Facebook / Na zdjęciu: śmigłowiec, który brał udział w akcji ratunkowej na Nanga Parbat
Facebook / Na zdjęciu: śmigłowiec, który brał udział w akcji ratunkowej na Nanga Parbat

- Możemy potwierdzić, że grupa ratownicza dotarła do bazy na Nanga Parbat. Ze spotu wynikałoby, że wylądowała na wysokości 4850 metrów. Niestety nic nie wyszło z lotu obserwacyjnego - powiedział na antenie TVN24 Krzysztof Wielicki.

Trwa akcja ratunkowa Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol, którzy utknęli na zboczu Nanga Parbat w trakcie schodzenia ze szczytu. Polak znajduje się na wysokości około 7250 m.n.p.m., Francuzka, to wiadomość z ostatniej chwili, zeszła około 1000 metrów niżej.

Grupa ratownicza - Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor, o godzinie 13:40 czasu miejscowego wyruszyła z obozu pod K2. Do bazy pod Nanga Parbat dotarła ponad dwie godziny później.

Wspinacze liczyli na to, że uda się wylądować na wysokości 6500 m.n.p.m, gdzie znajduje się trzeci obóz. To nie było jednak możliwe.

- Możemy potwierdzić, że grupa dotarła pod Nanga Parbat. Ze spotu wynikałoby, że wylądowali na wysokości 4850. Nie mamy informacji co do dalszych działań, szef ekipy Jarek Botor na razie się z nami nie łączy - mówił na antenie TVN24 Krzysztof Wielicki, kierownik polskiej zimowej wyprawy na K2.

- 4850 to dobra wysokość do rozpoczęcia akcji, trudności są trochę wyżej. Zła wiadomość jest taka, że nie wyszło nic z lotu obserwacyjnego. Piloci tylko posadzili śmigłowiec w bazie. Może było za późno, może za wietrznie na taki lot - kontynuował Wielicki.

W rejonie Nanga Parbat słońce już zaszło, a prowadzenie akcji ratunkowej po zmroku jest trudniejsze. - Nie wiemy, jaką decyzję podejmą chłopcy, czy pogoda pozwoli na akcję nocną. Z prognozy wynika, że nie jest najgorzej, ale jest duży wiatr - podkreślił kierownik wyprawy na K2.

Wielicki oszacował, że dotarcie do pierwszej osoby, Revol, zabierze ratownikom co najmniej półtora dnia. Wejście na 7250 m.n.p.m. gdzie znajduje się Mackiewicz, to co najmniej pół dnia drogi więcej.

Siostra Tomasza Mackiewicza Małgorzata Sulikowska w rozmowie z WP SportoweFakty powiedziała, że ratownicy za wszelką cenę chcą wyruszyć jeszcze dziś. - Są przygotowani, by działać po ciemku. Wielki szacunek dla nich. Błyskawicznie zdecydowali się pomóc, rzucili wszystko, mimo że nie mieli czasu na aklimatyzację w nowych warunkach - powiedziała.

Bielecki, Urubko, Tomala i Botor pójdą do góry tak zwaną "Drogą Kinshofera". Szybką, ale bardzo trudną i niebezpieczną.

ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno: Tomasz Mackiewicz to pasjonat

Komentarze (6)
avatar
Ksawery Darnowski
27.01.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Oni nie idą po Tomka tylko po Revol.
Dla Tomka jest niestety za późno,
Francuzka to potwierdzi gdy do niej dotrą. Właśnie dlatego się od niego odłączyła, że nie można już było nic innego (ani
Czytaj całość
avatar
Manuel
27.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wierzmy jednak że się uda, wola życia w człowieku jest ogromna, wierzmy w to że Tomkowi starczy tej woli i siły aby wytrwać do nadejścia pomocy. Wspaniali ratownicy , nie ma nic bardziej wartoś Czytaj całość
avatar
djr
27.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jestem raczej optymistą, ale niestety w tej sytuacji też nie mam dobrych przeczuć. Ale zawsze jest jakieś prawdopodobieństwo, że się uda. 
avatar
Pan wszystkich Panów
27.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Raczej się nie pomylisz. I obym ja się mylił. 
avatar
Piotr Bagiński
27.01.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Uratowanie Mackiewicza byłoby cudem. Cuda na tym świecie podobno się zdarzają. Ja w nie nie wierzę. Obym się mylił.