Żużel. Apator Toruń. Drużyna dekady. Nazwiska były, złota już nie. Australijczycy traktowani jak swoi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Miniona dekada w wykonaniu klubu z Torunia była pełna wzlotów i upadków. Mimo wielu wyrazistych postaci w składzie nie udało się zdobyć upragnionego złotego medalu w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Za to na koniec doświadczono historycznego spadku.

1
/ 7

Konkurencji nie brakowało, ale nie wybaczylibyśmy sobie, gdyby Australijczyka zabrakło w tym zestawie. Swego czasu był przecież najbardziej wyrazistą postaci Aniołów i nie tyle, co z uwagi na wyniki (nigdy na koniec sezonu nie był najwyżej klasyfikowanym zawodnikiem Unibaksu), ile ogólne przekonanie o jego gigantycznym, postępującym talencie. Ale też - jak pamiętamy - "darze" do pakowania się w różne kłopoty. Zesłany na wypożyczenie do Wybrzeża Gdańsk w 2011 roku tam odżył i w kolejnych trzech sezonach, mimo przeszkadzających mu kontuzji, potrafił być jedną z największych gwiazd torunian.

Meczem, z którego Ward zasłynął najbardziej, był ten rewanżowy w półfinale play-off przeciwko Włókniarzowi Częstochowa w 2013 roku. Niepokonany do ostatniego biegu (w sumie 17 punktów na koncie) wprowadził drużynę do pamiętnego feralnego finału. Po banicji za alkoholowy wybryk miał wrócić do Torunia już za rządów rodziny Termińskich, ale po burzliwych negocjacjach (gdy w ostatniej chwili zmienił zdanie) udał się do Zielonej Góry, gdzie potem doznał tragicznej kontuzji. W Grodzie Kopernika do dziś jednak traktowany jest jak swój.

2
/ 7

Obecność wychowanka Unibaksu na pozycji numer dwa w umownym programie może niektórych dziwić, bo przecież jego najlepszy czas w klubie przypadł na okres młodzieżowy. To prawda, ale faktem jest, że przez minioną dekadę krajowi seniorzy w Toruniu na kolana nie powalali i poza jednym oczywistym, o którym mowa będzie nieco później, brakowało konkretnych kandydatów na tę pozycję. Zdecydowaliśmy się więc dać szansę trzeciemu juniorowi, a Przedpełskiego przestawić na "dwójkę", pamiętając rzecz jasna o tym, że gdy był U-21, brylował w anielskich szatach.

Już sam ligowy debiut, gdy przy komplecie publiczności w półfinale play-off objeżdżał na Motoarenie nie byle kogo, bo Janusza Kołodzieja, pokazał, że możemy mieć do czynienia ze sporym talentem. Tak też było. Przedpełskiemu wiele przychodziło łatwo, został szybko okrzyknięty nadzieją żużlowego Torunia i do końca wieku młodzieżowca praktycznie nie zawodził. Szybkie motocykle, przebojowość, pewność siebie. W 2015 roku był nawet liderem zespołu. Gdy wkroczył w dorosły wiek, niestety, stracił na sile.

3
/ 7

"Rodzynek" tej drużyny z uwagi na to, że jego staż w klubie trwa dłużej niż dziesięć lat i to bez żadnych przerw. Ściga się bowiem w żółto-niebiesko-białych barwach od 2008 roku. To czyni go jedynym takim i wyjątkowym. Australijczyk stał się symbolem sportowego Grodu Kopernika, już teraz jest zawodnikiem, który zajmuje drugie miejsce wśród obcokrajowców w historii polskiej ligi pod względem długości jazdy w jednym klubie (rekord należy do Leigh Adamsa i jego szesnastu sezonów w Unii Leszno). Australijczyk przetrwał różne trudne chwile i jako jeden z niewielu ostał się w klubie nawet po jego niedawnym i zarazem pierwszym w historii spadku.

Holderowi z pewnością nie można odmówić sportowych zasług. Świetnie zadebiutował w nowym klubie (od razu złoto DMP), później dokładał spore cegiełki do kolejnych sukcesów, medali. Najlepszy rok to bez wątpienia 2012, gdy został indywidualnym mistrzem świata, ale przy tym potwierdzał klasę w Ekstralidze, gdzie był trzecim najlepszym zawodnikiem ze średnią 2,311. Unibax sięgnął wtedy po brąz. W 2016 z kolei powrócił do wysokiej dyspozycji i pomógł torunianom zdobyć srebro. Mimo że na ten moment najlepsze lata ma już za sobą, przez kibiców nieustannie uwielbiany. Teraz ma wprowadzić z powrotem klub do elity.

4
/ 7

W XXI wieku to on i Wiesław Jaguś są najbardziej utytułowanymi toruńskimi wychowankami. Starszy z nich zakończył karierę w 2010 roku i ten młodszy był jego naturalnym następcą. Wprawdzie Miedziński nigdy nie dorównał "Jagodzie" w regularności w startach w lidze i nie zdołał awansować do cyklu Grand Prix, to sukcesów na jego koncie też uzbierało się sporo. W niektórych nawet przebił Wiesława (dwa zdobyte DPŚ z kadrą, wygrany turniej w GP), lecz skupmy się na startach w drużynie. Najlepszym ligowym rokiem dla "Miedziaka" był 2013, gdy Unibax znalazł się w finale play-off Ekstraligi.

Od początku był wtedy bardzo szybki i skuteczny. Potrafił "trafić" duży komplet w meczu z rzeszowską Marmą, a koniec końców, osiągnąć jedyny raz w karierze średnią biegową wyższą niż dwa punkty na wyścig (2,082). Niestety, w połowie tamtego sezonu doznał urazu głowy i choć wrócił na tor dość szybko, to mówiło się, że później to właśnie ta kontuzja odcisnęła piętno na psychice torunianina. Należy przyznać, że w minionej dekadzie Adrian lepsze lata przeplatał słabszymi. Doszło do tego, że po szesnastu sezonach jazdy w macierzy (2002-2017), na dwa przeniósł się do Włókniarza. W tym roku ponownie zobaczymy go w Apatorze.

5
/ 7

Każda drużyna musi mieć swojego kapitana i do tej roli mianowaliśmy Australijczyka. Gdy startował w Toruniu, właśnie to on nim był i ze swojej roli wywiązywał się bardzo dobrze. W trudnych chwilach zawsze można było na niego liczyć. Nie bał się wyzwań, najtrudniejszych misji, żył tym, co dzieje się w zespole, choć przecież wielu - i słusznie - mogłoby nazwać go wyjątkowym indywidualistą. Sullivan był jednak dla Unibaksu niczym skarb i gdy zakończył karierę, dało odczuć się pustkę. Kibice mieli prawo żałować, że ich idol z dalekiego Melbourne więcej nie wyjedzie na tor z aniołem na piersi.

Przeszedł do historii akcją z ostatniego biegu sezonu 2012, gdy w tylko sobie znany sposób minął na mecie Andreasa Jonssona, sprzątając sprzed nosa brązowy krążek Falubazowi Zielona Góra. Dwa lata wcześniej "strzelił" komplet w rewanżu z Betard WTS-em Wrocław i też Unibax mógł dopisać sobie do listy sukcesów brąz. Bez Australijczyka trudno było sobie swego czasu wyobrazić skład toruńskiej ekipy. Tym bardziej szkoda, że przed początkiem sezonu 2013 zaprzestał dalszego ścigania i mimo że wrócił, nie był już tym samym "latającym Ryanem".

6
/ 7

Nierzadko bywał silnym punktem zespołu na Motoarenie, bo wyniki w spotkaniach wyjazdowych pozostawiały wiele do życzenia. Na własnym terenie Pulczyński potrafił jednak utrzeć nosa wielu utytułowanym rywalom. W Toruniu do dziś wspomina się mecz z 2010 roku, gdy brylował w starciu przeciwko wrocławianom (13 punktów), pokonując m.in. Jasona Crumpa. Miał wtedy zaledwie 18 lat. Udanie spisał się też np. w rewanżu półfinału z Unią Tarnów dwa lata później (11), gdy dwa razy wygrał z Maciejem Janowskim. W najlepszym dla siebie sezonie 2012 wykręcił na domowym owalu średnią 1,694, zwyciężając w 16 z 49 biegów.

Emil, jak i osiągający słabsze rezultaty brat-bliźniak Kamil niemal zawsze musieli radzić sobie z krytyką ze strony kibiców, także tych lokalnych. Wytykano im braki techniczne, słabość w jeździe poza Toruniem (głównie na torach przyczepnych), nieumiejętność walki na dystansie. Do tego dochodziły rozmaite kontuzje, którym ulegali. Prawdą jest, że tak naprawdę kariera "lepszego z braci" zakończyła się wraz z końcem wieku juniora. Kamil wciąż startował, ale on, choć próbował, nigdy nie spróbował swoich sił w pełnym wymiarze w klubie innym niż toruński.

7
/ 7

Bezsprzecznie najlepszym juniorem w minionej dekadzie był Paweł Przedpełski, ale jest coś, czego on nie zdobył, a co udało się właśnie pochodzącemu z Leszna Kaczmarkowi. To tytuł w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski. W 2018 roku na torze w Częstochowie sięgnął on w wielkim stylu po złoty medal. Powtórzył sukces sprzed dwóch lat, gdy zrobił dokładnie to samo - wtedy w barwach leszczyńskich. Kaczmarek został czwartym jeźdźcem klubu z Torunia, który odniósł taki sukces. Wcześniej byli to Tomasz Bajerski (1992, 1996), Adrian Miedziński (2005) i Karol Ząbik (2006).

Osiągi ligowe w Get Well nie były tak dobre, ale należy docenić jego drugi sezon. Progres wyników w porównaniu do 2017 był spory (z 0,958 na 1,543) i niewiele brakowało, a Kaczmarek wraz z kolegami awansowałby do rundy play-off. Udział juniora w tym sukcesie byłby niepodważalny. Podniósł się po zawodzie w pierwszym roku, został specjalistą od zwycięstw w wyścigach młodzieżowych (trójka w 10 na 13 takich gonitw), a na koniec przygody z toruńskim klubem dostał szansę startu w Grand Prix Polski na Motoarenie.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (12)
avatar
Bog Honor Ojczyzna
29.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
5
Odpowiedz
Mówienie o spadku Torunia jest bezpodstawne. Z powodu wirusa pojadą w Ekstralidze w tym roku jeśli Ekstraliga nie ruszy to na pewno w przyszłym pojedzie razem z Toruniem.  
avatar
Waderski
29.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Doyle i Gollob  
avatar
Krzysztof Zawadzki
29.03.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A gdzie Jagoda  
avatar
KACPER.U.L
29.03.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Gdzie Niebieski!Spokojnie dziewczyny.Się wypowiem jeszcze:)  
avatar
Dany1608
29.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
1.Ward 2.Doyle 3.Miedziński 4.Gollob 5.Sullivan 6.Przedpełski 7.Kaczmarek/Fajfer