Zwycięstwo na inaugurację może nic nie dać. Woffinden musi być jak Rickardsson
Grand Prix Polski w Warszawie padło łupem Taia Woffindena, którego wiele osób nie widziało w roli zwycięzcy. Anglik rzadko kiedy tak dobrze zaczynał sezon. Czy to zwiastun trzeciego w karierze tytułu indywidualnego mistrza świata?
Pierwsza runda potrafi być myląca
Tai Woffinden rozpoczął sezon w Grand Prix od zwycięstwa na PGE Narodowym w Warszawie. Dwukrotny Indywidualny Mistrz Świata od trzech sezonów nie schodzi z podium. Jednak to złoty krążek interesuje go najbardziej. Pierwsza runda potrafi zamydlić obraz możliwości, jaki tkwi w zawodnikach. W sezonie nie można sobie pozwolić na nierówną jazdę.
W ostatnich sześciu latach inauguracyjne rundy potrafili wygrywać żużlowcy, którzy kończyli rywalizację poza podium mistrzostw świata. Tak było chociażby z Martinem Smolinskim (wygrał w nowozelandzkim Auckland w 2014 roku), Matejem Zagarem, Peterem Kildemandem, czy Martinem Vaculikiem, który znalazł się na czele klasyfikacji po pierwszym Grand Prix 2017.
Tai Woffinden zdobywając poprzednie tytuły nie zaczynał sezonu tak jakby sobie tego życzył. Czy tym razem będzie na tyle przygotowany, aby utrzymać wysoki poziom przez cały rok? Historia pokazuje, jak trudne jest utrzymanie optymalnej formy od początku do końca. Niewielu przypadł zaszczyt wygrania na początek i skończenia sezonu ze złotym medalem. Sprawdźcie na kolejnych stronach, komu to się udało!