W tym artykule dowiesz się o:
Tommy Knudsen - wielki Duńczyk bez największego sukcesu
Tommy Knudsen to jeden z wielkich duńskich żużlowców, którzy karierę sportową skończyli przedwcześnie na skutek kontuzji. W dorobku ma zaledwie jeden medal IMŚ, wywalczony jeszcze przed erą Grand Prix.
Legenda wrocławskiego klubu w 1996 roku wygrała właśnie na Stadionie Olimpijskim inauguracyjny turniej Grand Prix. W drugiej rundzie w Lonigo, Duńczyk awansował do wielkiego finału, który zakończył upadkiem i czwartym miejscem. Po dwóch turniejach Knudsen był wiceliderem klasyfikacji tuż za swoim wielkim rodakiem, Hansem Nielsenem.
Z uwagi na kontuzję Knudsen nie wystąpił w Grand Prix Niemiec w Pocking i Grand Prix Szwecji w Linkoeping. Wrócił na Grand Prix Wielkiej Brytanii na stadionie w Hackney, ale zarówno tam jak i w Vojens, był już cieniem zawodnika, który imponował formą na początku sezonu. Knudsen sezon 1996 ukończył na jedenastej pozycji. Gdyby nie kontuzja, być może powalczyłby nie tylko o medal, ale nawet tytuł mistrzowski, którego brakuje w kolekcji słynnego Duńczyka.
Koszmarny wypadek Golloba z Wrocławia
Był 1999 rok. Tomasz Gollob zajmował fotel lidera klasyfikacji Grand Prix po pięciu rundach z przewagą 4 punktów nad Tony Rickardssonem. Przy ówczesnym systemie punktowania, nie była to znacząca różnica. Wystarczyłoby, że Szwed wygrałby finałową rundę w Vojens, a Polak byłby drugi i tak Rickardsson sięgnąłby po złoto.
W Vojens jednak odbyła się nierówna walka. Tydzień przed ostatnią rundą Grand Prix we Wrocławiu podczas finału Złotego Kasku, Gollob uczestniczył w makabrycznie wyglądającym karambolu wraz z Piotrem Protasiewiczem i Adamem Pawliczkiem. W szpitalu wylądował z ciężkim wstrząśnieniem mózgu, kontuzją ręki i z ogólnymi potłuczeniami. Biorąc pod uwagę fakt, jak wyglądał wypadek, na cud zakrawa fakt, że nic więcej nie stało się polskiemu żużlowcowi.
ZOBACZ WIDEO Witold Skrzydlewski: Nie mamy najważniejszego sponsora
Gollob podjął heroiczną walkę i wystartował w ostatniej rundzie w Vojens, gdzie zdobył 8 punktów. Turniej wygrał Rickarsson, który został mistrzem świata, a Polak musiał zadowolić się srebrnym medalem. - Inni zawodnicy wiedzieli, że Tomek jest kontuzjowany. Rickardsson był wówczas w bardzo dobrej kondycji, a Tomek nie był w stanie obronić przewagi. Jechał praktycznie bez palca, po ciężkim wstrząśnieniu mózgu. Spotkała go taka niedola sportowa, bo nie mógł w pełni sił walczyć o tytuł mistrza świata - wspominał w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Gollob, brat późniejszego mistrza świata z 2010 roku.
Rosyjska torpeda bez tytułu mistrza świata i Europy
Wygrał Grand Prix Europy w Bydgoszczy, Grand Prix Szwecji w Goeteborgu i Grand Prix Wielkiej Brytanii, a w Grand Prix Włoch w Terenzano był trzeci. Po 7 rundach SGP miał 13 punktów przewagi nad Taiem Woffindenem. Na drugie miejsce spadł po Grand Prix Łotwy w Daugavpils. 114 punktów zdobyte w 9 na 12 rundach dało mu szóste miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu 2013. Emil Sajfutdinow boleśnie przekonał się, że aby sięgnąć po największe sukcesy, trzeba cało i zdrowo przejechać sezon, bo uraz w decydującym momencie sezonu, może pozbawić największych marzeń.
31 sierpnia 2013 roku w Toruniu w półfinale Ekstraligi uczestniczył w fatalnie wyglądającym karambolu, który zakończył sezon Emilowi Sajfutdinowowi. Rosjanin stracił tym samym nie tylko szanse na tytuł mistrza świata lub jeden z medali, ale także mistrzostwo Europy.
Wywalczone wcześniej punkty pozwoliły byłemu dwukrotnemu mistrzostwo świata juniorów zająć szóste miejsce w klasyfikacji Grand Prix i utrzymać się w cyklu. To, co stracił w SEC w 2013 roku powetował sobie w kolejnych latach, gdy zostawał mistrzem Europy.
Złamana łopatka Darcy'ego Warda w 2013 roku
Sezon 2013 był feralny nie tylko dla Emila Sajfutdinowa oraz Chrisa Holdera, ale także dla Darcy'ego Warda. Australijczyk po dwóch rundach miał 25 punktów i zajmował pozycję wicelidera klasyfikacji cyklu SGP za Tomaszem Gollobem.
W trzeciej rundzie w Goeteborgu Darcy Ward zanotował upadek, w wyniku którego doznał złamania łopatki. Po operacji pauzował kilka tygodni, tracąc trzy kolejne turnieje Grand Prix. Ward wrócił do cyklu dopiero na siódmą rundę w Kopenhadze, gdzie wygrał Grand Prix Danii z dorobkiem 19 punktów.
Australijczyk do końca sezonu jechał znakomicie, notując we wszystkich pozostałych turniejach dwucyfrową zdobycz punktową. W klasyfikacji generalnej IMŚ w 2013 roku zajął siódme miejsce z dorobkiem 106 punktów. Do medalu brakowało tylko 26 punktów. Biorąc pod uwagę, że Ward stracił praktycznie cztery turnieje SGP, z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że kontuzja pozbawiała Australijczyka jednego z medali.
Zważywszy jednak na to, co spotkało Warda w 2015 roku, uraz łopatki z Goeteborga był niczym przy tym, co wydarzyło się w Zielonej Górze i zmieniło życie Australijczyka o 180 stopni.
Woffinden stracił medal, a może nawet tytuł mistrzowski
Kontuzje nie omijały także Taia Woffindena. Brytyjczyk w 2014 roku bronił tytułu mistrzowskiego, ale ostatecznie w Toruniu skończył bez medalu. Po siedmiu rundach "Tajski" był liderem klasyfikacji przejściowej. Prowadzenie stracił w Daugavpils, gdzie wyprzedził go Greg Hancock. Najgorsze jednak dopiero miało nastąpić.
Woffinden nabawił się bowiem kontuzji ręki w lidze angielskiej i z tego powodu musiał zrezygnować z występu w Grand Prix Polski w Gorzowie. Brytyjczyk do końca walczył o to, by wystąpić na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Wziął nawet udział w treningu, po którym oficjalnie wycofał się z rywalizacji.
Strata m.in. tych punktów okazała się brzemienna w skutkach. Woffinden końcówkę sezonu miał słabszą i stracił nie tylko szanse na obronę tytułu mistrzowskiego, ale także medal. Sezon ukończył z identycznym dorobkiem 121 punktów, jak Nicki Pedersen. W wyścigu dodatkowym o brązowy medal Duńczyk pokonał w Toruniu Brytyjczyka i to on stanął na najniższym stopniu podium klasyfikacji generalnej. Woffinden dołączył natomiast do grona pechowców, którym kontuzje odebrały marzenia o sukcesie.
Co by było, gdyby nie upadek Kasprzaka w Landshut
To był życiowy sezon Krzysztofa Kasprzaka, który do dziś może tylko gdybać, jakiego koloru medal wywalczyłby w 2014 roku, gdyby nie feralny wypadek podczas Speedway Best Pairs w Landshut. Po dwóch rundach SGP "KK" miał aż 11 punktów przewagi nad Nicki Pedersenem. Na tym etapie sezonu to jeszcze nie była różnica, która przesądzała o medalach. Fakt jednak był taki, że kontuzja kolana kompletnie rozbiła Kasprzaka.
Polak po piątkowym treningu w Tampere podjął decyzję o wycofaniu się z Grand Prix Finlandii. Mimo tego, że nie wystartował w trzeciej rundzie IMŚ, utrzymał prowadzenie w klasyfikacji przejściowej. Uraz jednak dawał się we znaki Kasprzakowi przez prawie cały sezon. Na ciężkim torze w Malilli, Kasprzak nie zdobył nawet punktu i w "generalce" spadł na dziesiąte miejsce.
Końcówkę sezonu Polak miał znów fantastyczną i powrócił na podium klasyfikacji generalnej. Kasprzak z dorobkiem 132 punktów został wicemistrzem świata. Do złotego medalu, który padł łupem Grega Hancocka stracił zaledwie 8 punktów. Nigdy nie dowiemy się, ile punktów w Tampere i Malilli mógłby wywalczył zdrowy Krzysztof Kasprzak. Pech nie zabrał wówczas medalu Polakowi, ale kto wie, czy nie pozbawił szans na tytuł mistrza świata. Z drugiej strony nie można zapomnieć, że w 2014 roku ówczesny mistrz Greg Hancock, także z uwagi na kontuzję wycofał się z Nordyckiej Grand Prix w Vojens. Amerykanina uraz nie pozbawił jednak złotego medalu.
Co stracił Doyle na skutek upadku w Toruniu?
Był najszybszy w tym sezonie spośród całej stawki Grand Prix. Kariera, która przypomina bajkę o Kopciuszku, może nie doczekać pięknego spełnienia w Melbourne. Jason Doyle na skutek wypadku w Toruniu stracił ogromne szanse na zdobycie tytułu mistrza świata.
Zwycięzca czterech rund SGP w tym sezonie może nawet nie zdobyć medalu. Australijczyk ma co prawda jeszcze przewagę nad rywalami, ale w ostatnim turnieju w Melbourne, Doyle'a mogą wyprzedzić i zrzucić z podium Tai Woffinden, Bartosz Zmarzlik, a nawet Chris Holder.
Cztery zwycięstwa, sześć miejsc na podium i siedem "dwucyfrówek" - przy feralnym zbiegu okoliczności - mogą nie wystarczyć do zdobycia pierwszego w karierze medalu. W sporcie żużlowym, oprócz wysokiej formy i szybkiego sprzętu, trzeba mieć jeszcze łut szczęścia, którego w Toruniu zabrakło Jasonowi Doyle'owi.
Kontuzja jest zawsze dramatem sportowca, bo wiąże się z cierpieniem, bólem i przerwą w robieniu tego, co kocha. W niektórych przypadkach urazy pozbawiały marzeń i życiowych sukcesów. Jedni mieli szanse je osiągnąć później po latach. Inni podobnej okazji nie dostąpili już nigdy.